czwartek, 28 marca 2024

Niedaleko pada jabłko od jabłoni. „Men”

W kinach pojawił się głośny horror „Men”, który – według wielu opinii – albo się kocha albo nienawidzi. My, nim udacie się na seans, zachęcamy do zapoznania się z pozytywną recenzją filmu, która właśnie trafiła na nasz portal.

Men (2022)
reż.: Alex Garland
scen.:  Alex Garland
wyst.:  Jessie Buckley, Rory Kinnear

Harper Marlowe (rewelacyjna Jessie Buckley) jest młodą wdową, która – by dojść do siebie po nagłej śmierci swojego męża – postanawia spędzić samotnie dwa tygodnie w pięknej, malej wiosce. Kobieta nie bez powodu wybrała niemal baśniową scenerię na ten czas – ciężar tragicznych wydarzeń i powstała po nich trauma, w założeniu, ma szansę na wyleczenie, w otoczeniu niekończącej się angielskiej zieleni, spokojnej, wyciszającej natury. Męczący kobietę natłok natrętnych myśli, narastające poczucie winy oraz powracające jak bumerang wspomnienia toksycznego partnera i łączącej ich, trudnej relacji (mającej docelowo zakończyć się rozwodem), dają o sobie codziennie znać – nawet w wynajętej, wspaniałej, angielskiej posiadłości. Nie potrzeba wiele, by Harper – mimo najszczerszych chęci i starań – poczuła, że po raz kolejny znalazła się w niewłaściwym miejscu, o niewłaściwym czasie. W całym procesie oswajania się z żałobą i gniewem nie pomaga obecność właściciela domu, specyficznego, nieco pokracznego i męczącego Geoffrey’a (Rory Kinnear), ani jakiegokolwiek, napotkanego w wiosce mężczyzny – czy to odklejonego od rzeczywistości księdza, wulgarnego nastolatka, siedzących w pobliskim pubie ponurych mieszkańców czy mało przejętego swoją rolą policjanta. Spokój i wewnętrzną równowagę Harper burzy więc po kolei każdy z nich, odbierając jej tym samym nadzieję na szybki powrót do normalności, dając jednocześnie poczucie, że to, co najgorsze, jest dopiero przed nią.

Zdawać by się mogło, że reżyser Alex Garland (Ex-Machina 2014, Anihilacja 2018), umieszczając historię Harper w gatunkowych ramach filmowego folk-horroru i wypuszczając ją spod skrzydeł studia A24, przygotował w ten sposób widzów na odbiór swojego najnowszego dzieła, jednak pomimo prostego i jasnego tytułu (Men – tłum. mężczyźni), powstał film trudny, niewygodny, nieoczywisty i niejednoznaczny, otwierający mnogość interpretacji i pozwalający sobie na szereg metafor oraz odniesień; film żonglujący do granic możliwości emocjami i wrażliwością swoich odbiorców – zarówno na poziomie obrazu, jak i fabuły. Garland (odpowiadający również za scenariusz) postanowił nakreślić historię kobiecej traumy, lokując jej początek i koniec w objęciach – jak pewnie już się domyśliliście – toksycznej męskości i przestarzałych norm, które nie są odpowiedzią na współczesne, społeczne potrzeby, a które wciąż są powielane, kultywowane i przekazywane pokoleniowo. Dla angielskiego twórcy oczywiste jest, że wszystkie cechy, które przypisał w swoim filmie mężczyznom, są kulturowym i społecznym bagażem, który od lat niesprawiedliwie dźwigają kobiety: właściciel posiadłości to pozornie nieszkodliwy „miły facet”, który – uginając się pod stosem wnoszonych do domu walizek i wyobrażeń na temat męskości i kobiecości – rzuca mimochodem, z uśmiechem na ustach, krzywdzące i żenujące teksty; ksiądz, którego zadaniem jest wyciszyć emocje Harper i wskazać jej drogę do duchowego ozdrowienia, bez zająknięcia usprawiedliwia przemoc fizyczną w małżeństwie, jednocześnie samemu dopuszczając się myśli i gestów uwłaczających jego  i autorytetowi i pozycji. Lokalny policjant pozostaje obojętny na prośby i obawy bohaterki, gdy ta mówi mu o nieznajomym mężczyźnie, który ją śledzi – w ocenie mundurowego jest on, mimo  oskarżeń i winy, spokojny, a więc i nieszkodliwy. Systemowe błędy i wypaczenia, wynikające ze wciąż żywego patriarchatu, jasno pokazują, że jego ofiarami są nie tylko kobiety, ale przede wszystkim mężczyźni – kuszeni fizyczną, psychiczną i ekonomiczną dominacją, oswojeni z potrzebą społecznej kontroli, aż w końcu, od zawsze uczeni gaszenia swoich potrzeb i emocji – stają się pionkami w grze, z poczuciem pozornej sprawczości i decyzyjności. Według Garlanda uwolnienia od ciążących traum potrzebuje nie tylko Harper, ale i otaczający ją męski świat.

https://youtu.be/fb63qqn6apA „MEN”; zwiastun pl; Najnowszy film Alexa Garlanda z nominowaną do Oscara Jessie Buckley!

Men – rewelacyjny również w warstwie muzycznej – korzysta z symboliki wywodzącej się z ludowych wierzeń i chrześcijaństwa, posuwając się czasem do nader prostych metafor: używa biblijnych obrazów, traktując Harper niczym Ewę w boskim raju, która zrywając zakazany owoc, zesłała na siebie potępienie i niełaskę. Kiedy jednak zwraca się w stronę gatunku, okazuje się, że jest sprawnie opowiedzianym filmem grozy, który w swoim trzecim akcie przeistacza się w prawdziwy body horror, rodem z największych i najskrytszych marzeń mistrza Davida Cronenberga; przerażona, wykrzywiona w bólu i cierpieniu twarz głównej bohaterki, umiejscowiona na intensywnym czerwono-żółtym tle, przypomina zdeformowane postaci z obrazów Francisa Bacona, przyprawiając widzów o dreszcze.

Men, skutecznie wzbudza strach na wielu, skrupulatnie zbudowanych poziomach – fabularnym, wizualnym czy symbolicznym – jednak zadaje również niewygodne pytania i poddaje pod wątpliwość sens istnienia konkretnych schematów, przywilejów i systemów, które na przestrzeni lat okazały się generatorami traum oraz pokoleniowych wynaturzeń. Alex Garland, dając wszystkim męskim postaciom jedną, tę samą twarz, bawi się z publicznością jej wyobrażeniami, jednocześnie sugerując, że choć nie wszyscy mężczyźni są źli i tacy sami, to jednak – jak w przypadku Harper – jest ich wystarczająco wielu.

Ocena Kasi: 8,5/10

autor: Katarzyna Borucka

O autorce: Kasia to wielka miłośniczka kina i zwierząt. W Opolu ukończyła Kulturoznawstwo na specjalności filmoznawczo-teatrologicznej oraz Filmoznawstwo i Wiedzę o Nowych Mediach na Uniwersytecie Jagiellońskim. W czasie studiów aktywnie uczestniczyła kulturalnym życiu Opola i Krakowa, m.in. pracując w Teatrze im. Jana Kochanowskiego, pisząc dla festiwalu Etiuda&Anima czy zajmując się obsługą kina w czasie Kraków Film Festival. Uwielbia amerykańskie kino, szczególnie kino klasyczne oraz kino nowej przygody.

Facebook