piątek, 19 kwietnia 2024

Bicepsy, które leczą.  „Magic Mike: Ostatni Taniec” (2023)

„Najnowszy Magic Mike: Ostatni taniec, stąpa po cienkim lodzie, bo w całej swojej formie i treści oscyluje co rusz pomiędzy mimowolnie wyczuwalną tandetą a krindżem (których oczywiście w żaden sposób nie wstydzi się), jednocześnie poruszając głębsze warstwy ludzkich rozterek i problemów, nie oszukując nas jednak co do ich zasadności. To film bardzo samoświadomy i zwyczajnie fajny – idealnie wypełniający wieczorny czas, cudownie niezobowiązujący, a jednocześnie, odpowiednio angażujący i możliwe, że w jakimś sensie spełniony.” Zapraszamy do kolejnej recenzji Kasi.

Magic Mike: Ostatni Taniec (2023)

Reż.: David Soderbergh
Scen.: Reid Carolin
Wyst.: Channing Tatum, Salma Hayek Pinault, Jemelia George, Ayub Khan Din,

Mike Lane (Channing Tatum) – były męski striptizer, który w latach świetności, znany był w kręgach jako Magic Mike – tak jak i reszta świata, dotknięty przykrymi skutkami pandemii COVID-19 i wszechobecnych lockdownów, stracił swój meblowy interes, dlatego stara się odkuć, pracując w Miami jako kelner i barman. Na jednym z wystawnych przyjęć, które przyszło mu obsługiwać, poznaje Maxandrę „Max” Mendozę (Salma Hayek Pinault), która zaciekawiona jego przeszłością i umiejętnościami, proponuje mu pracę w Londynie – ma jej pomóc odświeżyć i unowocześnić sztukę wystawianą w teatrze, którego jest właścicielką. Zadaniem Mike’a jest nie tylko zdobycie uznania widzów i przyciągnięcie tłumów, ale przy okazji pomoc w odegraniu się na byłym mężu Max, który nie popiera jej działań i koniec końców, odnalezienie się w tej niecodziennej i stresującej sytuacji, najlepiej jak to możliwe.

Gwiazda Magic Mike’a zaświeciła po raz pierwszy w 2012 roku, kiedy film spod ręki Stevena Soderbergha ujrzał światło dzienne i zawojował kinowe ekrany, zdobywając (w głównej mierze) serca damskiej części widowni. Energetyzująca historia striptizera o złotym sercu i niewybrednym poczuciu humoru, który tańcem leczy zbolałe dusze i ciała kobiet, doczekała się również całkiem niezłego sequela (Magic Mike XXL, 2015) i trzeciej, najnowszej części, która – co wciąż jest dla mnie sporym zaskoczeniem – jest wyjątkowo udana i dostarcza rozrywki na wielu poziomach, nie pozostawiając uczucia niedosytu. Ale od początku i po kolei: Channing Tatum ma bardzo dobre komediowe wyczucie i rozumie swoją postać, tak samo jak oczekiwania wobec niej; nie ucieka się do sztuczek, by dopasować się do wyobrażeń widowni, nie neguje wad swojego bohatera, nie chce się przypodobać nikomu – magia jego postaci tkwi nie tylko w posuwistych, płynnych ruchach biodrami w rytm tanecznych piosenek, ale w rozbrajającej szczerości i autentyczności. Duże bicepsy, choć mają istotne zadanie terapeutyczne, są w jego przypadku estetycznie przyjemnym dodatkiem, który nie przysłania drogi, jaką musi odbyć, by stać się – dla siebie i dla nas – kimś więcej niż imponującą warstwą mięśni. Chwała twórcom za to! To bohater z krwi i kości, którego nie sposób nie lubić i któremu trudno nie kibicować – nawet jeśli intryga, w którą angażuje go scenariusz filmu, grubymi nićmi szyta jest. Podobnie z postacią graną przez Salmę Hayek Pinault – jej Maxandra Mendoza to kobieta-żyleta, która wie czego chce, choć nawet, jeśli zbłądzi w swych życiowo-zawodowych poszukiwaniach, pozostaje urokliwa i wzbudza ogromną sympatię – zarówno kiedy z pasją opowiada o planowanej sztuce, jak i kiedy przysłowiowy szlag ją trafi. Jej energia i osobowość zaskakująco dobrze uzupełniają się z charakterem Mike’a, udaje się więc im stworzyć ekranowy duet, którego potrzebowaliśmy, choć nikt nam o tym wcześniej nie powiedział.

https://youtu.be/BIlCHBWLpPU Magic Mike: Ostatni taniec I Oficjalny zwiastun #1 PL

Na uwagę zasługuje również drugi plan, bo składa się z pomniejszych postaci, bez których uroku i humoru byłoby na taśmie filmowej zdecydowanie mniej: kamerdyner Wiktor (Ayub Khan Din) kradnie po cichu tło; podobnie rzecz ma się z tancerzami, którzy uświetniają swoim talentem planowane show i kinowy ekran. Nie będę udawać, że znam się na tańcu na tyle, by rozpływać się w zachwytach nad konkretnymi figurami i układami, powiem więc wam jedynie, że większość choreografii jest świetna, a to, co tancerze robią na próbach, na scenie i poza nią, jest mistrzowskie i oceniać należy jedynie w kategoriach perfekcji – finałowy taniec jest na to najlepszym dowodem. Precyzja nie ustępuje w nim lekkości, a gwałtowność nie szkodzi jego subtelnej stronie, dzięki czemu otrzymujemy występ najwyższej klasy. Jego emocjonalny aspekt może nie wybrzmiewać po równo dla każdego i w mojej ocenie razi momentami zbytnią dosłownością, ale jeśli nie ma się tego, co się lubi, to należy zaakceptować, co Magic Mike nam da.

Muzyka – nieodzowny element każdej części przygód amerykańskiego striptizera –  sprawdza się dobrze i dobrana jest przeważnie trafnie, jednak kiedy twórcy sięgają po brzmienia i dźwięki, które od lat wykorzystuje się w filmach pokroju Pięćdziesięciu Twarzy Grey’a, serii After czy nieszczęsnych 365 dni, chce się aż ręce załamać, bo mimo wszystko, Magic Mike, nie musi schodzić do tego poziomu, by stworzyć odpowiedni klimat.

Najnowszy Magic Mike: Ostatni taniec, stąpa po cienkim lodzie, bo w całej swojej formie i treści oscyluje co rusz pomiędzy mimowolnie wyczuwalną tandetą a krindżem (których oczywiście w żaden sposób nie wstydzi się), jednocześnie poruszając głębsze warstwy ludzkich rozterek i problemów, nie oszukując nas jednak co do ich zasadności. To film bardzo samoświadomy i zwyczajnie fajny – idealnie wypełniający wieczorny czas, cudownie niezobowiązujący, a jednocześnie, odpowiednio angażujący i możliwe, że w jakimś sensie spełniony. Jego seans skazany będzie na niepowodzenie, jeśli wybierzecie się z drugą połówką, która zachwytu nad roznegliżowanym, męskim ciałem nie podziela i nie specjalnie chce to zmieniać, dlatego, doświadczenie kinowego katharsis, będzie możliwe jedynie z odpowiednim podejściem i w odpowiednim towarzystwie – czego wam serdecznie życzę.

Ocena Kasi: 6,5/10

autor: Katarzyna Borucka

O autorce: Kasia to wielka miłośniczka kina i zwierząt. W Opolu ukończyła Kulturoznawstwo na specjalności filmoznawczo-teatrologicznej oraz Filmoznawstwo i Wiedzę o Nowych Mediach na Uniwersytecie Jagiellońskim. W czasie studiów aktywnie uczestniczyła kulturalnym życiu Opola i Krakowa, m.in. pracując w Teatrze im. Jana Kochanowskiego, pisząc dla festiwalu Etiuda&Anima czy zajmując się obsługą kina w czasie Kraków Film Festival. Uwielbia amerykańskie kino, szczególnie kino klasyczne oraz kino nowej przygody.

Facebook