piątek, 29 marca 2024

1 Marca obchodzimy Narodowy Dzień Pamięci „Żołnierzy Wyklętych”

 źródło: IPN

To dzień zadumy i pamięci o tych, którzy po II wojnie światowej z bronią w ręku przeciwstawili się narzuconej siłą władzy komunistycznej. W całym kraju odbywają się uroczystości upamiętniające żołnierzy antykomunistycznego podziemia niepodległościowego. Święto po raz pierwszy obchodziliśmy w 2011 roku. 

Historia żołnierzy wyklętych rozpoczyna się już 1943 roku, kiedy NKWD morduje 300-osobowy oddział polskich partyzantów na Kresach Wschodnich II RP. Wraz z przesuwaniem się sowieckiej armii w głąb Polski, rośnie liczba żołnierzy polskiego podziemia, którzy muszą walczyć zarówno z Niemcami jak i z Armią Czerwoną. Przykładem mogą tutaj być losy żołnierzy Brygady Świętokrzyskiej NSZ, której żołnierze zawierali tymczasowe pakty z Niemcami, by dać odpór atakom Rosjan. Udało im się ostatecznie przejść na teren Czech do strefy okupowanej przez aliantów. Ich droga wiodła między innymi przez most na Odrze w Krapkowicach.

Komuniści w swej propagandzie nazywali żołnierzy niezłomnych „zaplutymi karłami reakcji”. Dla wielu z nich nie było jednak miejsca w socjalistycznej Polsce. Ogłaszane trzykrotnie amnestie dla ukrywających się żołnierzy poakowskiego podziemia pomagały służbom bezpieczeństwa w ich identyfikacji, a zwolnionych z aresztów żołnierzy niejednokrotnie ponownie więziono. Dostawali oni również tzw. wilcze bilety. Szykanowano i prześladowano ich w miejscach pracy, nie dopuszczano do awansu, wzywano na ciągłe przesłuchania.

O nieprzejednanym stosunku władzy ludowej do żołnierzy podziemia świadczy fakt aresztowania gen. Augusta Emila Fieldorfa “Nila”. Ten ujawnił się dobrowolnie, aby normalnie w spokoju żyć i pracować dla Polski. Został jednak zamordowany po ciężkich torturach przez powieszenie, po sfingowanym procesie. Jeden z pierwszych jego pomników znajduje się w Opolu w parku na Osiedlu Armii Krajowej.

Jedyną możliwością przeżycia, dla coraz to mocniej przerzedzonych szeregów żołnierzy wyklętych, było przedarcie się na zachód. Próbę taką podjęli żołnierze oddziału dowodzonego przez kapitana  Henryka Flamego ps. “Bartek”. Zwerbowany przez UB akowiec, biorący wraz z “Bartkiem” udział w Powstaniu Warszawskim, przybył z propozycja zorganizowania przerzutu na zachód. Operacja miała się odbyć w czterech etapach, ponieważ w oddziałach podległych Henrykowi Flame było ok. 300 partyzantów. Punktami przerzutowymi miały być miejscowości na Opolszczyźnie – poniemieckie lotnisko pod Starym Grodkowem, wieś Barut w powiecie strzeleckim oraz Dworzysko, czyli dawny majątek Szarfenberg. W rzeczywistości okazało się, że barak nieopodal Grodkowa, ze śpiącymi po mocno zakrapianej kolacji żołnierzami Narodowych Sił Zbrojnych, wysadzono w powietrze, a pozostałych dobito salwami z karabinów. Tak zginęła część partyzantów „króla Podbeskidzia”. IPN w 2016 roku odkrył w Starym Grodkowie szczątki ok. 27 żołnierzy NSZ.

 

szczątki w Starym Grodkowie
Szczątki żołnierzy pod Starym Grodkowem/ źródło: IPN
Tym, co jako pierwsze „ujawniło się” w tym miejscu był krzyż harcerski i ryngraf, które przekonały nas, że dokładnie w tym miejscu należy przeprowadzić obszerne badanie archeologiczne. W 2016 roku odnaleźliśmy zbiorowe mogiły, do których zrzucono ciała pomordowanych żołnierzy. Odnalezione szczątki nosiły uszkodzenia charakterystyczne dla eksplozji. Widoczne też były rany postrzałowe. Niewiele dalej, z drugiej strony baraku odnaleźliśmy dół z resztkami spalonej odzieży i rzeczy osobistych. Dziś te miejsca oznaczone są dokładnie przez głazy, stanowiące elementy upamiętnienia.
prof. Krzysztof Szwagrzyk, zastępca prezesa IPN
szczątki w Starym Grodkowie
Szczątki żołnierzy pod Starym Grodkowem/ źródło: IPN

Badania archeologiczne na „polanie śmierci” w Barucie pozwoliły na odnalezienie kolejnych śladów partyzantów z oddziału Flamego. Prace poszukiwawcze prowadzono również w miejscowości Dworzysko, gdzie zastrzelono pierwszych żołnierzy Bartka przybyłych na Opolszczyznę. Pracownicy Biura Poszukiwań i Identyfikacji IPN odnaleźli tam szczątki co najmniej 13 młodych mężczyzn, 30 nieśmiertelników, resztki spalonych mundurów, klamry pasów i orzełki.

Głośnym zagończykiem ukrywającym się w naszym regionie był mjr Zygmunt Szendzielarz “Łupaszko”. Nie widząc szans na dalszą walkę, przez dwa lata ukrywał się w młynie we wsi Królowe nieopodal Głubczyc. Niestety, w wyniku zdrady został aresztowany przez Urząd Bezpieczeństwa i zamordowany.

W zbrojnym podziemiu działało nawet 200 tys. osób, a kolejnych 20 tys. walczyło w partyzantce. Kilkaset tysięcy osób zapewniało łączność, aprowizację, wywiad i schronienie. Przeciwko władzy występowali też uczniowie podziemnych organizacji młodzieżowych – łącznie ok. 20 tys. młodych ludzi.

Autor: GP

Facebook