piątek, 19 kwietnia 2024

50 lat temu aula WSP w Opolu wyleciała w powietrze!

 źródło: Urząd Wojewódzki w Opolu

6 października 1971 roku, 40 minut po północy mieszkańców obudził ogromny huk. Zniszczeniu uległa aula WSP i kilka pomieszczeń katedry fizyki. Był to protest przeciwko mającej się odbyć uroczystości uhonorowania milicjantów biorących udział w pacyfikacji strajków na wybrzeżu w grudniu 1970 roku. Jak się później okazało, bomba została podłożona przez Jerzego Kowalczyka, którą skonstruował przy pomocy swojego brata Ryszarda. Oboje pracowali w katedrze fizyki.

Sławomir Kłosowski, wojewoda opolski,  wspólnie z opolską delegaturą IPN oraz opolskimi działaczami opozycji antykomunistycznej, uczcili pamięć wydarzeń sprzed lat. Wspólnie złożyli kwiaty pod tablicą, upamiętniającą czyn braci Kowalczyków, która od 2016 r. zdobi jedną ze ścian w Urzędzie Wojewódzkim w Opolu.

Ten czyn był takim wstrząsem dla służb bezpieczeństwa, milicji obywatelskiej, że jak to? - w "czerwonym" Opolu doszło do takiego zdarzenia. Ten szok i to wszystko, co się wtedy wydarzyło w służbach, pozostawało przez bardzo długo. Dlatego też z taką determinacją zaczęto ściganie tych braci.
Sławomir Kłosowski, wojewoda opolski

Bracia pochodzili z miejscowości Rząśnik, koło Wyszkowa na Mazowszu. Mieli w rodzinie osoby angażujące się w działalność antykomunistycznego podziemia niepodległościowego. Wychowanie w rodzinie z takimi tradycjami może częściowo tłumaczyć ich negatywny stosunek do władz PRL. Stąd też Kowalczykowie nazywani są ostatnimi Żołnierzami Wyklętymi.

Starszy Ryszard, już w liceum, był na celowniku bezpieki. Był przesłuchiwany za słuchanie Radia Wolna Europa, zbierał też w lasach trotyl z niewypałów pochodzących z II wojny światowej. Właśnie tym sposobem młodszy o 5 lat Jerzy, skonstruowanym przy pomocy brata wykrywaczem metali, zbierał materiał do skonstruowania bomby.

Po trwającym blisko 2 lata śledztwie, podczas którego przesłuchano ponad 600 pracowników uczelni, 28 sierpnia 1972 roku rozpoczął się krótki, ale za to bardzo nagłośniony proces przed sądem wojewódzkim w Opolu. 8 września sąd skazał Jerzego Kowalczyka na karę dożywocia, a jego brata dr Ryszarda Kowalczyka na 25 lat pozbawienia wolności. Prokurator żądał dla obydwu kary śmierci. Sąd Najwyższy utrzymał wyrok w mocy.

W obronę Kowalczyków zaangażowały się środowiska opozycyjne, ale i zagraniczne organizacje. Po stronie braci stanęli też ludzie kultury i kościoła. Pod petycją o ułaskawienie zebrano 6 tysięcy podpisów. Ostatecznie pod presją społeczeństwa decyzją Rady Państwa w styczniu 1973 roku, wyrok Jerzego Kowalczyka został zamieniony na 25 lat aresztu.

Opozycja kształtująca się od 1976 roku nie chciała walczyć z ustrojem PRL metodami terrorystycznymi, jednak podjęła akcję społeczną „Uwolnić braci Kowalczyków”. Wskutek nacisków bracia zostali tymczasowo zwolnieni z aresztu – Ryszard w 1983, a Jerzy 1985 roku. W 1991 roku z inicjatywy prezydenta RP Lecha Wałęsy wyrok Ryszarda Kowalczyka uległ zatarciu.

Opinie mieszkańców, do dziś, w sprawie braci zostają podzielone. Kiedy w 2006 chciano upamiętnić ich czyn tablicą pamiątkową na gmachu Uniwersytetu Opolskiego, zaniechano tego zamiaru z uwagi na protesty mieszkańców. Dopiero staraniem Anny Walentynowicz i Andrzeja Gwiazdy w 2010 roku przy pomniku poległych stoczniowców umieszczono tablicę upamiętniającą Kowalczyków. W 2016 roku sali w Urzędzie Wojewódzkim w Opolu nadano imię Ryszarda i Jerzego Kowalczyków. Wskutek ustawy dezubekizacyjnej zmieniono też nazwę jednej z ulic w Opolu z Obrońców Stalingradu na Jerzego i Ryszarda Kowalczyków.

Czyn obu braci trudno dziś jednoznacznie ocenić. Nie chcieli oni jak twierdzili zabić nikogo, tylko zamanifestować przeciwko honorowaniu np. ppłk. MO Juliana Urantówki, komendanta wojewódzkiego milicji, który wydał rozkaz strzelania do strajkujących na wybrzeżu ostrą amunicją. Bracia zostali odznaczeni krzyżami kawalerskimi Orderu Odrodzenia Polski przez prezydenta RP. Ryszard Kowalczyk zmarł w nocy z 16 na 17 października 2017. Jerzy żyje w zapomnieniu.

Facebook