piątek, 22 listopada 2024

Odnaleziony ślad komedii. „Zaginione miasto”

W kinach od dawna nie było dobrej, zabawnej komedii, dlatego tym bardziej zachęcamy was do pójścia na seans Zaginionego miasta – nie pożałujecie!

Zaginione miasto (2022)

reż.: Aaron i Adam Nee
scen.: Oren Uziel, Aaron i Adam Nee, Dana Fox
wyst.: Sandra Bullock, Channing Tatum, Daniel Radcliffe, Da’Vine Joy Randolph, Brad Pitt

Loretta Sage (jak zawsze w dobrej formie, Sandra Bullock) to przebrzmiała autorka tanich, przygodowych romansideł, która po niespodziewanej śmierci męża, pogrążona jest w głębokiej depresji i nie myśli już poważnie o pisaniu. Zobowiązana jednak kontraktem musi dokończyć ostatni rozdział najnowszej książki, w której – tak jak do tej pory – głównymi bohaterami wszystkich niesamowitych, egzotycznych przygód są zakochani w sobie po uszy przystojny Dash i piękna Angela. Kiedy The Last City of D. wychodzi wreszcie na światło dzienne, umęczona pisarka musi zająć się promocją książki, a pomóc ma jej w tym jej oddana przyjaciółka i publicystka, Beth Hatten (rozbrajająca w filmie Da’Vine Joy Randolph), a także Alan Caprison (rewelacyjny Channing Tatum) – model z okładek wszystkich jej powieści. Promocja książki nie idzie za dobrze, a na domiar złego, Loretta zostaje porwana przez milionera-dziwaka (komiczny Daniel Radcliffe), który jest święcie przekonany, że dzięki niej odnajdzie tytułowe, zaginione miasto, a w nim jego największy skarb – złotą koronę obtoczoną czerwonymi diamentami.

Ze współczesnymi komediami jest spory problem od wielu, wielu lat. Większość z nas ma pewne opory, żeby przypomnieć sobie, kiedy ostatni raz – szczerze, głośno, do rozpuku – śmiała się na jakiejś nowej komedii, i to nie tylko z naszego, rodzimego podwórka. Na tym polu zawodzą również amerykańskie produkcje, powielające mało zabawne schematy i utarte klisze, nie siląc się na odważne pomysły, kryjąc się wielokrotnie za wszechobecną poprawnością polityczną. Hollywood od dawna nie wypuściło klasycznej komedii, w swoim „starym stylu” – z dużej wytwórni filmowej, ze znaną obsadą pełną wielkich nazwisk, wielkim budżetem i skrupulatnie zaplanowaną, jeszcze większą machiną promocyjną, dzięki której do kina poszłyby tłumy. Wyjątkiem wydaje się właśnie najnowsze Zaginione miasto braci Nee, które może okazać się nie tylko ratunkiem dla wymierającego powoli gatunku, ale i furtką dla nowych pozycji filmowych.

 

ZAGINIONE MIASTO - pierwszy zwiastun

Najsilniejsza – a zarazem najbardziej zaskakująca – jest tutaj obsada. Połączenie nazwisk Bullock-Tatum-Radcliffe-Pitt jest w pełni zadowalające – tu każde z nich wykazuje się niekwestionowanym talentem, komediowym wyczuciem czasu i nieograniczoną wyobraźnią w budowaniu swoich filmowych postaci oraz ich wzajemnych relacji. Każde z nich doskonale rozumie gatunek, a za sprawą dobrze napisanego scenariusza, każde odnajduje się bezproblemowo w Zaginionym mieście jako solidnej komedii sytuacyjnej. Sandra i Channing mogą wydawać się najmniej oczywistym wyborem do jakiegokolwiek wspólnego filmu, ale uwierzcie, że są tutaj po prostu wyborni – mogliby grać wspólne sceny ze zawiązanymi oczami i skrępowanymi dłońmi, a wciąż nie ograniczyłoby to zasięgu ich komediowego talentu – chemia między nimi jest nie do podważenia. On łączy wszystkie cechy typowego chłopca z okładki, jednocześnie nadając głębi swojej roli, ona zaś błyszczy zarówno w scenach komediowych, jak i w tych, kiedy jej bohaterka musi podjąć trudne decyzje i zamknąć pewne rozdziały z przeszłości. Natomiast to, co dzieje się między bohaterami granymi przez Tatum’a i Pitta jest po prostu rozbrajające i nie dziwota, że ich wspólne sceny wywołują za każdym razem największe salwy śmiechu – zażyłości i relacja tej dwójki jest tak zabawna, że aż prosi się o osobną serię lub chociażby pełnoprawny prequel. Daniel Radcliffe, wcielając się w rolę ekscentrycznego milionera, bawił się z całej obsady chyba najlepiej, przerysowując swój czarny charakter do granic, których na szczęście nie przekroczył. Scenariusz i motywacje bohaterów – choć grubymi nićmi szyte – prowadzą nas sprawnie przez całą fabułę, balansując między tym, co żartobliwe, a wzruszające, głupie a naiwne, prawdziwe a wyobrażone, dając nam w sumie 1,5 godziny czystej, hollywoodzkiej rozrywki.

Zaginione miasto nie jest remedium na komediową zapaść gatunkową, ale zdecydowanie niesie nadzieję, że jeszcze nie wszystko w tej kwestii stracone. Jest to film, który oferuje nam to, co teraz chyba najbardziej potrzebne – niewymuszony, mało zobowiązujący, a jednak wciąż działający na wielu poziomach humor, prowadzony przez gwiazdorskie nazwiska niestroniące od gatunku – ba, odnajdujące się w nim jak ryba w wodzie.

Ocena Kasi: 6,5/10

autor: Katarzyna Borucka

O autorce: Kasia to wielka miłośniczka kina i zwierząt. W Opolu ukończyła Kulturoznawstwo na specjalności filmoznawczo-teatrologicznej oraz Filmoznawstwo i Wiedzę o Nowych Mediach na Uniwersytecie Jagiellońskim. W czasie studiów aktywnie uczestniczyła kulturalnym życiu Opola i Krakowa, m.in. pracując w Teatrze im. Jana Kochanowskiego, pisząc dla festiwalu Etiuda&Anima czy zajmując się obsługą kina w czasie Kraków Film Festival. Uwielbia amerykańskie kino, szczególnie kino klasyczne oraz kino nowej przygody.

Facebook