piątek, 22 listopada 2024

W tym szaleństwie brak metody. „Doktor Strange w multiwersum obłędu”

Długo wyczekiwany „Doctor Strange w multiwersum obłędu” zawitał do kin i zyskuje mieszane recenzje. My was zapraszamy do zapoznania się z opinią naszej recenzentki – czy była surowa w ocenie?

Doktor Strange w Multiwersum obłędu (2022)

reż.: Sam Raimi
scen.: Michael Waldron,
wyst.: Benedict Cumberbatch, Elizabeth Olsen, Benedict Wong, Chiwetel Umeadi Ejiofor, Xochitl Gomez, Rachel McAddams

Doktor Strange (Benedict Cumberbatch) chce zamknąć jeden z rozdziałów swojego życia i udaje się na ślub byłej ukochanej, pięknej Christine Palmer (Rachel McAddams), jednak spotkanie  przerwane zostaje przez zmasowany atak gigantycznego potwora, który nie wiedzieć czemu, chce dopaść młodą dziewczynę, Americę Chavez (Xochitl Gomez). Nasz superbohater, dzięki swoim magicznym umiejętnościom i pomocy Najwyższego Maga, wiernego sojusznika, Wonga (Benedict Wong) pokonuje monstrum i ratuje nastolatkę oraz mieszkańców miasta. Kiedy jest już po wszystkim, okazuje się, że bestia przybyła z innego uniwersum, podobnie jak Chavez, która – nie wiedzieć dlaczego – potrafi przemieszczać się między wymiarami i otwierać do nich portale. Magiczna siła dziewczyny (dzięki której poznała wiele wersji losów różnych światów) to najbardziej pożądana zdolność –  atakujący ją potwór, tak jak reszta poprzednich, został zesłany przez nieznanego wroga w jednym celu – by zabić Chavez i odebrać jej drogocenną moc. Zdeterminowany, by chronić nastolatkę, Strange angażuje w swój plan Wandę Maximoff (Elizabeth Olsen), która po wydarzeniach w Westview, odcięła się od ludzi i najbliższych.

Jedna z najbardziej wyczekiwanych premier tego roku i jeden z najgłośniejszych filmów z MCU (Marvel Cinematic Universe), Doktor Strange w multiwersum obłędu, jest najprawdopodobniej – z różnych przyczyn i powodów – największą jego niespodzianką. Wyreżyserowany przez  cenionego Sama Raimi’ego (autora kultowego i wspaniałego Martwego Zła), ma w sobie jego wyczuwalny autorski sznyt, wypełniony jest gwiazdorską obsadą, zaskakuje obfitością charakterystycznych dźwięków i melodii (za sprawą utalentowanego Danny’ego Elfmana) i jednocześnie kompletnie rozczarowuje na poziomie scenariusza czy efektów specjalnych, zostawiając w nas po seansie, poczucie niedosytu i niemałego zagubienia. Bo choć sam tytuł zapowiada wielokrotność wszelakich, barwnych rzeczywistości i związaną z tym niezwykłą intensywność wrażeń, to nie trudno nie oprzeć się wrażeniu, że w połowie drogi do wymarzonego sukcesu, coś nie wyszło scenarzyście filmu, i w rezultacie otrzymaliśmy kolorowe, nieokiełznane połączenie rozrywki ze zbyt dużą ilością chaosu i jeszcze większą ilością obłędu.

Nim dojdziemy do minusów, należy docenić fakt, że Marvelowskie kino otrzymało w końcu szanse na osadzenie swojej fabuły (jaka ona by nie była) w gatunku innym niż akcja czy komedia, i to z rąk nie byle kogo, bo wspaniałego Sama Raimi’ego. Dzięki niemu Doctor Strange i jego magiczny świat doświadczają realnego mroku i bawią się horrorem oraz groteską ile wlezie (lub raczej na jak wiele zezwolą producenci), pozwalając sobie na o wiele więcej dystansu niż do tej pory. Nie dzieje się to oczywiście na takim poziomie jak u Deadpoola,  jednak wszelkie gatunkowe wygibasy i zabiegi niosą ze sobą naprawdę sporą frajdę i słusznie przesuwają granice tego, co akceptowalne w jednak mocno rodzinnym, rozrywkowym, wciąż przewidywalnym, filmowym świecie Marvela. Jest spora szansa, że wizualny aspekt Multiwersum obłędu – brutalniejszy, mroczniejszy i przez to ciekawszy, będący autorskim popisem i podpisem Raimi’ego – otworzy drzwi kolejnym reżyserom, którzy będą mogli sprawnie urozmaicić superbohaterskie losy komiksowych ulubieńców mas. Jeśli jednak każdy kolejny film z MCU będzie wspomagany tak słabym scenariuszem, jak w przypadku najnowszego Doctora Strange’a, to nawet najbardziej utalentowana obsada i nawet najlepiej opłacane nazwiska nie będą w stanie uratować kinowych seansów.

Doktor Strange w multiwersum obłędu - zwiastun #1 [napisy]

Scenarzysta, Michael Waldron, mając mocne zaplecze źródłowe, stworzył nieprzyzwoicie lichą historię, posłużył się nieoryginalnymi, tandetnie wybrzmiewającymi rozwiązaniami (szczególnie w przypadku historii Wandy, którą brutalnie wręcz spłycił) oraz pozbawił sensu zbyt wielu momentów i scen w filmie, by móc przejść obok tego zupełnie obojętnie. Między Strange’m a potężną Americą, która koniec końców okazuje się ratunkiem dla całego wszechświata (sic!), nie ma praktycznie żadnej chemii, ich relacja nie jest ani kumpelska, ani rodzicielska – co najwyżej nijaka i naciągana. Dochodzi nawet do momentu, w którym Strange jako główny bohater, staje się postacią poboczną, obserwatorem, który jedynie wspiera drugi plan, podczas gdy głównie kobiety przejmują stery i ratują sytuacje czy prowadzą dalszą akcję. Takie rozwiązanie byłoby dobre i słuszne, gdyby pomysł na niego miał wydźwięk długofalowy i był wynikiem opracowanej, przemyślanej strategii; tutaj wydaje się być na siłę wciśniętym rozwiązaniem i jedynie echem równościowych haseł, który według twórców po prostu wypadało ukazać. Niestety, historia w najnowszym Strange’u jest wątła i trzyma się dzięki dobrej obsadzie, chociaż wyczekiwane przez fanów cameos znanych twarzy dopasowanych do znanych i uwielbianych postaci, pogłębiają dziury w fabule i wydają się prowadzić donikąd. Również osławione multiwersum w pełnej krasie pojawia się rzadko, przewija się właściwie tylko w migawkach i pozostaje niespełnioną, wyczekiwaną obietnicą.

Doctor Strange w multiwersum obłędu jest filmem bardzo nierównym – z jednej strony jest muzyczną i wizualną przepychanką ciekawych i dobrych pomysłów realizowanych za pomocą dużych, Hollywoodzkich nazwisk, jednocześnie swobodnie i wygodnie rozsiada się w gatunku, jakim jest horror i nie wstydzi się być groteskowy. Z drugiej zaś błądzi we własnej historii i odniesieniach, bezskutecznie szukając w niej sensu i śladów logiki.

Ocena Kasi: 6,5/10

autor: Katarzyna Borucka

O autorce: Kasia to wielka miłośniczka kina i zwierząt. W Opolu ukończyła Kulturoznawstwo na specjalności filmoznawczo-teatrologicznej oraz Filmoznawstwo i Wiedzę o Nowych Mediach na Uniwersytecie Jagiellońskim. W czasie studiów aktywnie uczestniczyła kulturalnym życiu Opola i Krakowa, m.in. pracując w Teatrze im. Jana Kochanowskiego, pisząc dla festiwalu Etiuda&Anima czy zajmując się obsługą kina w czasie Kraków Film Festival. Uwielbia amerykańskie kino, szczególnie kino klasyczne oraz kino nowej przygody.

Facebook