Pół agonia, pół nadzieja. Sprawdź, co zdaniem Kasi jest nie tak z najnowszym tytułem Netflixa „Perswazje”
„Jeśli oddzielić najnowsze Perswazje od literackiego pierwowzoru lub telewizyjnych poprzedników, netflixowa wersja jawić się może jako całkiem niezły film na wieczór – jeden z tych co przynosi komfort w kiepski dzień i rozbawi, kiedy trzeba. Więcej: zapewni nam jednocześnie spore wrażenia na poziomie muzyki i zdjęć, bo te robią tutaj rzeczywiście naprawdę wiele, są po prostu piękne.” – pisze Kasia, jednak zanim wspomni o plusach tej produkcji, nie zostawia suchej nitki na wielu aspektach tej produkcji.
Perswazje (2022)
reż.: Carrie Cracknell, Yefri Zúñiga
scen.: Roland Bass, Alice Victoris Winslow,
wyst.: Dakota Johnson, Cosmo Jarvis, Richard E. Grant, Yolanda Kettle
Dwudziestosiedmioletnia Anna Elliot (Dakota Johnson), delikatna i łagodna z charakteru, mieszka na co dzień z próżnym i aroganckim ojcem, sir Walterem Elliotem (świetny Richard E. Grant) oraz bezczelną i egoistyczną siostrą Elżbietą (równie udana Yolanda Kettle). Przy każdej okazji jest przez nich upominana bądź lekceważona, żadne z nich nie rozumie (i nie stara się zrozumieć) jej natury – cichej, spokojnej i dobrodusznej. Nikt też specjalnie nie pochyla się nad staropanieństwem i złamanym sercem Anny, które pękło na pół ponad 8 lat wcześniej, kiedy – zmuszona przez rodzinę, skupioną wyłącznie na bogactwie i tytułach – odrzuciła wzajemną miłość ubogiego kapitana Fridericka Wenwortha (Cosmo Jarvis).
Nieumiejętna gospodarność i nadmierna rozrzutność sir Waltera doprowadza niespodziewanie do wydzierżawienia ich rodowej posiadłości i konieczności jej opuszczenia, aż w końcu do przeniesienia się do nowej lokalizacji – miasteczka Bath. Zmiana miejsca i odnowienie kontaktów z młodszą siostrą Mary (świetna Mia McKenna-Bruce) oraz towarzysko-społecznych relacji, które pojawiły się wraz z przeprowadzką, sprawiają, że Anna – wciąż głęboko opłakująca utraconą miłość i swój los – spotyka dawno niewidzianego Fridericka i zostaje postawiona nie tylko przed nagłą obecnością byłego ukochanego, ale przede wszystkim przed lawiną własnych uczuć i emocji.
Grono miłośników Jane Austen – pisarki nieżyjącej już od 1817 roku – każdego roku się powiększa i zyskuje na sile, dzięki czemu wciąż, po dziś dzień jest rozchwytywaną i poczytną autorką. Jej powieści pojawiały się na ekranach nie raz i nie dwa, zyskując swój największy rozkwit i poklask w latach 90. XX wieku za sprawą takich kinowych tytułów jak Rozważna i Romantyczna (1995), Mansfield Park (1999) oraz Emma (1996), a także dzięki telewizyjnym wersjom Dumy i Uprzedzenia (1995), czy Perswazji (1995) właśnie.
W tym samym okresie pojawiają również Słodkie Zmartwienia (1995) luźno oparte na wspomnianej Emmie, zaś Dziennik Bridget Jones (2001) to nic innego jak współczesna reinterpretacja DiU. Wzbijając się więc na wyżyny, dzięki popularnym u schyłku wieku filmom kostiumowym i komediom romantycznym, skomplikowane, często trudne miłosne historie Austen (okraszone odpowiednim, zabawnym społeczno-towarzyskim komentarzem), odnalazły się w mainstreamowej walce o podium i serca widowni. Czy najnowsze, netflixowe Perswazje z Dakotą Johnson w roli głównej, mają szanse na to samo? Niestety nie zapowiada się na to w najbliższym czasie, jednak nie jest tak źle i tragicznie jak grzmią miłośnicy Austen od momentu streamingowej premiery.
Ton filmu nie oscyluje wokół melancholijnego, wyczuwalnego w literackim pierwowzorze klimatu, a mocno opiera swój byt na lekkiej, przyjemnej i pełnej komfortu komedii romantycznej z typową dla gatunku protagonistką, która jest urokliwą, zazwyczaj niezdarną, młodą kobietą. Filmowa Anna Elliot jest niczym ukochana przez masy Bridget Jones, która czerpie sama przecież z Austen garściami – w samotności pije wino z gwinta, rozpacza za swoim ex i brakiem perspektyw na przyszłość, a także nad swoim staropanieństwem i ogólną, życiową beznadzieją, zalicza płacz i ryk w wannie oraz sikanie pod drzewem. Główna bohaterka, która nie obawia nazywać się singielką, zwraca się do nas bezpośrednio, łamiąc dystans i tzw. czwartą ścianę, dając tym samym niejednokrotnie wyraz swojego poirytowania, znudzenia czy zażenowania.
Jest obserwatorką zdolną do zabawnych i ironicznych komentarzy, każdym spojrzeniem, miną i podniesionymi do góry brwiami przypomina, że mimo łagodnej natury, jest charakterna i ma swoje zdanie. Z Anną, w wykonaniu Dakoty Johnson, można się utożsamiać i można ją polubić, choć – co najpewniej jest celowe – zbyt często wydaje się być spoza epoki. Dialogi – które są rdzeniem relacji i nośnikiem emocji w książkach angielskiej pisarki – zostały tu unowocześnione, oszlifowane, pozbawione trochę subtelności i nieco spłycone, kierując swoje moce w stronę zdecydowanie młodszej widowni, z nadzieją na dotarcie do dusz i serc Generation Z.
Ten zabieg z jednej strony rozumiem – przypomina trochę moment, kiedy tradycyjne sztuki, które korzystają z tradycyjnej formy wizualnej, ale w tekście i narracji sięgają po nowoczesne rozwiązania, zmierzając do swobodnego żonglowania treścią i nadania jej nowych znaczeń. Z drugiej zaś strony, zbyt niskie ukłony w stronę młodszych generacji na poziomie tak podstawowym jak scenariusz i dialogi, każą myśleć, że wiara w umiejętność zrozumienia ponadczasowego przekazu Austen zaczyna wygasać. Obawiam się, że netflixowa wersja Perswazji stoi w niezgrabnym rozkroku między zadowoleniem docelowego targetu, czyli nowej, młodej widowni, a utuleniem zagorzałych fanów pisarki – widowni wychowanej na ww. latach 90.
Największym jednak rozczarowaniem i czymś, czego znieść się nie da, nie są wspomniane językowe wygibasy i skrótowce, a beznadziejny błąd obsadowy. Nie chodzi wcale o całościowy casting – ten w większym spojrzeniu sprawdza się wyśmienicie, a decyzja o pójściu w stronę nietradycyjnej jego wersji (non-traditional lub colour-blind casting) była strzałem w dziesiątkę. Totalną porażką jest tutaj Cosmo Jarvis jako Friderick – żadna ze 109 minut filmu nie niesie wyjaśnienia, dlaczego ze wszystkich mężczyzn na świecie, to właśnie on skradł serce Anny i doprowadził do prawie dekady jej głębokiej rozpaczy i żalu. Między nim a Dakotą Johnson nie ma żadnej chemii, żadnego napięcia, żadnych uczuć – próżno szukać czegokolwiek. Dziw bierze, że ktoś tak nudny jak Friderick, tak męczący i irytujący mógł spodobać się takiej kobiecie jak Anna. Cosmo Jarvis jest w tym filmie niczym Pinokio – drewniany z każdej strony.
Jeśli oddzielić najnowsze Perswazje od literackiego pierwowzoru lub telewizyjnych poprzedników, netflixowa wersja jawić się może jako całkiem niezły film na wieczór – jeden z tych co przynosi komfort w kiepski dzień i rozbawi, kiedy trzeba. Więcej: zapewni nam jednocześnie spore wrażenia na poziomie muzyki i zdjęć, bo te robią tutaj rzeczywiście naprawdę wiele, są po prostu piękne. Tak też polecam wam obcować z tym filmem i tak należy go traktować – na luzie, bez niewolniczego przywiązania do książki, z czystym umysłem, bez większych oczekiwań.
Ocena Kasi: 5,5/10
autor: Katarzyna Borucka
O autorce: Kasia to wielka miłośniczka kina i zwierząt. W Opolu ukończyła Kulturoznawstwo na specjalności filmoznawczo-teatrologicznej oraz Filmoznawstwo i Wiedzę o Nowych Mediach na Uniwersytecie Jagiellońskim. W czasie studiów aktywnie uczestniczyła kulturalnym życiu Opola i Krakowa, m.in. pracując w Teatrze im. Jana Kochanowskiego, pisząc dla festiwalu Etiuda&Anima czy zajmując się obsługą kina w czasie Kraków Film Festival. Uwielbia amerykańskie kino, szczególnie kino klasyczne oraz kino nowej przygody.
Najnowsze artykuły
- Opolscy policjanci w Auschwitz: Seminarium o prawach człowieka i przeciwdziałaniu dyskryminacji
- Opolska policjantka zdobywa złoty i srebrny medal w biegach przełajowych!
- Policja ratuje "złotego ptaka" z rąk 68-letniego kłusownika
- Brutalny atak w Opolu: dwaj mężczyźni zatrzymani za usiłowanie zabójstwa
- Harcerze na służbie w Szkocji