piątek, 22 listopada 2024

Istota kina? „Avatar 2: Istota Wody” (2022)

„Zarówno wtedy, w 2009 roku, jak i teraz, w 2022, reżyserowi i reszcie twórców zależało na doświadczaniu istoty kina przez widza – bardziej niż na jego zrozumieniu. Istotą Avatara miała być jego widowiskowość, spektakularność i efektowność, zaś treść – jakakolwiek by nie była – to drugorzędna sprawa. O ile te 13 lat temu Cameron nie uwiódł mnie w żaden możliwy sposób, a jedynie zmęczył i zanudził, o tyle teraz udało mu się mnie zatrzymać w kinowym fotelu i pomimo ponad 3-godzinnego seansu (!), zaangażować w opowiadaną historię, choć i ta – podobnie jak za pierwszym razem – do głębokich i skomplikowanych nie należy.” – pisze Kasia o drugiej części Avatara. Więcej w artykule.

Avatar 2: Istota Wody (2022)
reż.: James Cameron
scen.: James Cameron, Rick Jaffa,
wyst.:  Sam Worthington, Zoe Saldaña, Sigourney Weaver, Stephen Lang, Kate Winslet, Jack Champion

Po ponad 10 latach od ostatnich wydarzeń na planecie Pandora, kiedy to jej mieszkańcy, humanoidalni Na’vi, odparli niszczycielski najazd „Ludzi Nieba” (czyt. amerykanów), Jack Sully (Sam Worthington) żyje spokojnie, w harmonii, ze swoją liczną rodziną – partnerką Neytiri (Zoe Saldaña) i dziećmi: najstarszym Neteyam’em, młodszym Lo’akiem i córkami – biologiczną Tuk oraz adoptowaną Kiri. Ten rodzinny, piękny obrazek dopełnia dodatkowo młody Miles (Jack Champion), który choć jest człowiekiem, nauczył się żyć na Pandorze w jej dzikim i naturalnym obliczu, nie ustępując zwinnością i sprawnością swoim niebieskim towarzyszom. Wszystko trwa w najlepsze, dopóki na Pandorze – ponownie – nie pojawiają się chciwi i okrutni ludzie, chcący skolonizować planetę dla własnych celów. Liczy się tu wszystko – drogocenne zasoby Pandory, jej niezliczone możliwości i niezaprzeczalny fakt, że nasza planeta Ziemia przez nas umiera. Wysłanie najlepszych wojskowych ma pomóc w osiągnięciu celu, tym razem jednak oprócz karabinów i spodni moro, żołnierze mają grubo ponad 3 metry wzrostu i ….są awatarami.

Avatar: Istota wody - zwiastun #1 [napisy]

Wydaje się, że Jamesa Camerona (Titanic, Terminator) i błękitnych mieszkańców Pandory nie trzeba nikomu przedstawiać, przypomnę więc tylko, że w 2009 roku, kiedy nastąpiła premiera pierwszego Avatara, świat z miejsca oszalał, a wizjonerska opowieść o błękitnych, humanoidalnych mieszkańcach kosmosu przeszła wszelkie oczekiwania widzów, może i nawet samego reżysera. Od tamtej pory w świecie szeroko pojętego kina nic już nie było takie samo – dopisek „3D” do każdego filmowego tytułu oznaczał trójwymiarową technologie i nowy sposób kręcenia filmów, a także obiecywał najwyższą jakość i najlepszą rozrywkę, a oszałamiające liczby jakie Avatarowi towarzyszyły (ponad 2 miliardy dolarów zysku!) mówiły same za siebie – otrzymaliśmy niekwestionowany hit i najbardziej dochodowy film wszech czasów. Co prawda fabuła jaką dostaliśmy była okrutnie przewidywalna i mało zajmująca (czasem wręcz intelektualnie uwłaczająca) i nie stanowiła wartości samej w sobie, jednak to nie o nią się Cameronowi rozchodziło –  była ona jedynie pretekstem do zrealizowania jego śmiałego pomysłu. Chodziło tu o coś zgoła innego: zarówno wtedy, w 2009 roku, jak i teraz, w 2022, reżyserowi i reszcie twórców zależało na doświadczaniu istoty kina przez widza – bardziej niż na jego zrozumieniu. Istotą Avatara miała być jego widowiskowość, spektakularność i efektowność, zaś treść – jakakolwiek by nie była – to drugorzędna sprawa. O ile te 13 lat temu Cameron nie uwiódł mnie w żaden możliwy sposób, a jedynie zmęczył i zanudził, o tyle teraz udało mu się mnie zatrzymać w kinowym fotelu i pomimo ponad 3-godzinnego seansu (!), zaangażować w opowiadaną historię, choć i ta – podobnie jak za pierwszym razem – do głębokich i skomplikowanych nie należy.

Kanadyjski reżyser kontynuuje swoją trójwymiarową, kosmiczną przygodę, posiłkując się w Istocie wody naprawdę solidnymi efektami komputerowymi, nadając stworzonemu światu potrzebnej mu wiarygodności. Planeta Pandora została ukazana w swojej pełnej krasie – obserwujemy jej najdziksze i najpiękniejsze zakątki i zakamarki, życie jej mieszkańców i zwierząt, by – niczym w filmach dokumentalnych, które Cameron tak bardzo ceni – na moment przenieść się w miejsce nam odległe i nieznane. Ten świat, a szczególnie jego morski aspekt, który jest tu przecież sercem całego filmowego organizmu, prezentuje się po prostu olśniewająco. Z łatwością przychodzi nam upajanie się każdym kadrem zanurzonym w morskich głębinach, bo każdy jego centymetr dopracowany został z niesamowitą starannością. Świat przedstawiony przez Camerona – zjawiskowo piękny, prowokujący nieograniczoną paletą barw, pełen niezwykłych stworzeń, iskrzący od słonecznego światła – na całe szczęście nie ogranicza się jedynie do jednej lokacji. Ogromne, zielone dżungle, rwące wodospady, wzburzone morza i podwodne, kolorowe rafy to jedne z licznych elementów wizualnego spektaklu], z którego reżyser z pewnością jest (i powinien być) dumny.

Avatar: Istota wody - zwiastun #2 [dubbing]

By odwiedzić  obiecaną w tytule wodę, udajemy się razem z bohaterami na dalekie wyspy w poszukiwaniu schronienia i nadziei, a w zamian poznajemy „Ludzi morza” znanych jako Metkayina. Widzimy ich zwyczaje, tradycje, charaktery i naleciałości, obawy i kompleksy, walkę i braterstwo – Cameron postanowił poświęcić ich wspólnemu życiu zaskakująco dużo ekranowego czasu, pochylając się nad rodzinnymi (i nie tylko) relacjami w sposób niezwykle wyczerpujący. To jest ten kluczowy aspekt, którego zabrakło przy pierwszej części – wielopoziomowość i względna różnorodność charakterów oraz opowiadanej historii. Mamy wyraźnie zaznaczony przez Camerona, sprawnie funkcjonujący w ramach fabuły podział obowiązków – są tu dzielni wojownicy, dla których to honor nadaje życiu znaczenie, ojcowie to obrońcy i nauczyciele życia, waleczne matki chronią harmonii i tradycji wewnątrz społeczności, a zbuntowane dzieciaki szukają swojego miejsca w świecie. Te wszystkie znane nam wzorce wzmacniają klasyczny model rodziny i społeczeństwa zaprezentowany w filmie, opierając się na prostych, ale wciąż aktualnych definicjach dobra i zła. Cameron, zamiast dekonstruować obraz współczesnej familii i siląc się na wyszukane metafory, przywraca jej tradycyjny wymiar. Możecie mu zarzucić ckliwość i szeroko rozumiane dziaderstwo, myślę jednak, że ten aspekt filmu, jest jednym z niewielu, który mu się naprawdę udał.

Avatar: Istota wody - zwiastun #3 [napisy]

W odróżnieniu od wizualnej części filmu nie jest to opowieść wysokich lotów. Scenariusz zawiera w sobie wiele niepotrzebnych i nierozwiniętych wątków (wydobywanie drogocennej substancji z wnętrza morskich zwierząt, tulkunów), a także schematycznie rozpisane postaci (Miles aka Spider); składa się z filmowych klisz, wymuszonych i dziecinnie brzmiących dialogów, skupiając się głównie na uniwersalnych tematach takich jak zaufanie, nadzieja, poświęcenie i rodzina oraz podkreślając zbyt dosłownie swój ekologiczny wydźwięk. Daje nam to z jednej strony bardzo infantylne połączenie emocji i wymusza pojawienie się tanich wzruszeń, z drugiej zaś okazuje się… zaskakująco angażujące, szczególnie w trzecim akcie, w którym do przygotowanego repertuaru Cameron dorzuca dodatkowo przemoc, brutalną walkę na śmierć i życie oraz spektakularne sceny akcji. Nowy Avatar zapewnia więc widzom kombinacje tego, co w Cameronie, jako reżyserze najlepsze i najgorsze – genialne CGI i epickie sceny rodem z Titanica, emocjonalne podejście do własnego projektu, dbałość o drobiazgi i wizualny aspekt filmu, a z drugiej zaś strony bezkrytyczne spojrzenie na napisany przez siebie scenariusz i zawarte w nim pomysły. To minikompendium wiedzy o jego (nie)spełnionych ambicjach i konsekwencjach zbyt pochopnych decyzji.

Trudno powiedzieć, czy widowiskowość bliska Jamesowi Cameronowi jest prawdziwą istotą X Muzy, jednak w jego rozumieniu kina, to najwyraźniej ona odpowiada za nasze zbiorowe przeżywanie filmowych opowieści i niesłabnącą imersję. W moim odczuciu – choć reżyser dwoi się i troi w tym wizualnym spektaklu i nie pozuje na najwyższej klasy narratora – to za mało, by uwieść widza w pełni.

Ocena Kasi: 7/10

autor: Katarzyna Borucka

O autorce: Kasia to wielka miłośniczka kina i zwierząt. W Opolu ukończyła Kulturoznawstwo na specjalności filmoznawczo-teatrologicznej oraz Filmoznawstwo i Wiedzę o Nowych Mediach na Uniwersytecie Jagiellońskim. W czasie studiów aktywnie uczestniczyła kulturalnym życiu Opola i Krakowa, m.in. pracując w Teatrze im. Jana Kochanowskiego, pisząc dla festiwalu Etiuda&Anima czy zajmując się obsługą kina w czasie Kraków Film Festival. Uwielbia amerykańskie kino, szczególnie kino klasyczne oraz kino nowej przygody.

Facebook