czwartek, 21 listopada 2024

TAK SOBIE POMYŚLAŁEM. Etyka a sumienie

Na spotkaniu filozoficznym żywą dyskusję wywołał mój poprzedni wpis o etyce, która – choć uwzględnia ludzkie emocje, to sama w sobie powinna być racjonalna i budowana w oparciu o logikę. Rozmowa potoczyła się w stronę rozważań, czy to nie emocje właśnie są ważniejsze, to, co każdy indywidualnie przeżywa, co w sobie wypielęgnował, co nosi w sercu – a nie to, co głoszą najlepsze nawet racjonalne formuły narzucanych kodeksów etycznych. No właśnie…

Czy możliwe jest postępowanie moralne, przy jednoczesnym odrzuceniu obowiązującej etyki? Mam na myśli, czy np. nonkonformista, albo moralny abnegat, albo swego rodzaju anarchista – w każdym razie ktoś, kto nie przyjmuje narzuconego kodeksu etycznego, może mimo to zachowywać się moralnie. Wydaje się, że tak. Nawet jeśli ktoś samodzielnie konstruuje swoje zasady postępowania, to istnieje prawdopodobieństwo, iż będą one w jakimś stopniu pokrywały się z ogólnie przyjętymi normami.

Istnieje jeszcze pojęcie sumienia. Nie chcę sięgać po jego definicje, choć pewnie kilka udanych by się znalazło. Poprzestanę na moim rozumieniu sumienia, jako wewnętrznego sędziowskiego głosu, który uprzedza o karze, bądź nagrodzie za planowany czyn, a jeśli nie zdąży, to udziela nagany ewentualnie pochwały już post factum. Co, gdy ktoś mówi, że nie potrzebuje, albo nie chce kierować się beznamiętnym kodeksem etycznym, bo wystarczy mu, iż działa w zgodzie z sumieniem? Tak naprawdę musi pamiętać, że sumienie też zostało ukształtowane: częściowo przez czynniki ewolucyjne, dążące do zachowania gatunku (a więc szacunek dla życia współplemieńców), a częściowo przez środowiskowo-społeczne, kiedy nabywamy wiedzy i doświadczenia w temacie dobra i zła. Wartości są nam przekazywane przez rodziców, nauczycieli, kaznodziejów… Często nie bezpośrednio, lecz przez sam fakt współegzystencji w społeczności, która pewne zachowania pochwala, inne toleruje, a jeszcze inne potępia.

Czy niechęć do suchej litery kodeksu, i zwrot ku głosowi sumienia, to równocześnie oparcie swej postawy moralnej na wrażliwości, na uczuciach (przyjmijmy, że wyższych)? Czy działania w zgodzie z sumieniem, to działania bardziej emocjonalne i intuicyjne, niżeli racjonalne? Nie mam przekonania. Gdyby kogoś poprosić, aby napisał, co mu podpowiada sumienie, w różnych kwestiach, przy różnych dylematach, to co by powstało? Jeśli poproszony chciałby wywiązać się z tego zadania rzetelnie, to spróbowałby zapewne przedstawić szerokie spektrum sytuacji i przypisać każdemu uczynkowi ocenę swego sumienia: to dobre, a to złe. Czyż nie powstałby w ten sposób kodeks etyczny? A gdyby poszerzyć prośbę o uzasadnienie, to wówczas musiałaby powstać logiczna, racjonalna lista.

Idąc dalej tym tropem. Wydaje się wielce prawdopodobne, iż osoba, uważająca, że ten jej własny kodeks jest słuszny – chciałaby, żeby jej opinię podzielali inni. Nie prowadzi to od razu do narzucania go komukolwiek, ale pewnie swoje dzieci będzie wychowywać w zgodzie z tymiż zasadami. Swoim zachowaniem, zwłaszcza jeśli jest charyzmatyczna, wpłynie na otoczenie. Co więcej, nawet jeśli zarzeka się, iż nie narzuca swych zasad innym, to jednak uczestnicząc w życiu społeczeństwa, dokonuje osądu moralnego nad innymi członkami wspólnoty. Coś aprobuje, coś innego neguje. Nawet tak prozaiczna czynność, jak udział w wyborach politycznych jest dokonaniem oceny moralnej poszczególnych opcji. Wybiera się tych, którzy w naszej ocenie obiecują czynić więcej dobra dla współobywateli, a krytykuje tych, którzy w naszym mniemaniu tego dobra obiecują mniej. I bez względu na to, czy kierujemy się głosem rozsądku, intuicyjną roztropnością, emocjami, czy sumieniem, to de facto jest to kryterium etyczne.

Ktoś powie: nie kieruję się żadnym narzuconym kodeksem, a jedynie własnym rozsądkiem, lub wrażliwością i mam tylko jedną zasadę – aby nie krzywdzić innych. A cóż to za różnica, czy kierujemy się jedną zasadą, dwoma przykazaniami miłości (do Boga i bliźniego), wszystkimi dziesięcioma przykazaniami, czy setkami paragrafów? W każdym wypadku jest to jakiś kodeks : jedno- lub wielopunktowy. Różnicę może stanowić, czy przystaliśmy na z góry narzucony, czy sami sobie jakiś obraliśmy. W obu przypadkach konsekwencje są takie same: żyjemy w zgodzie z jego ideą, w dodatku ideą koniecznie racjonalną, gdyż działania irracjonalne z zasady się nie sprawdzają. Po prostu przynoszą szkodę.

Jeśli o irracjonalności mowa, pozostaje w tym miejscu spojrzeć na ludzi, którzy nie tylko głoszą odrzucenie obowiązującego (rzekomo narzucanego) kodeksu etycznego, ale twierdzą, że nie uznają żadnego innego. A do tego potrafią w podobnych sytuacjach za każdym razem zachować się inaczej. Taka postawa charakteryzuje osoby bez zasad. To już chyba lepiej być konsekwentnie nieetycznym. Są jeszcze tacy, którzy przekonują, iż nie kierują się ani racjonalnym namysłem, ani bodźcem emocjonalnym, lecz po prostu działają, zaś ewentualna samoocena przychodzi później lub wcale. Jeśli ta ocena się pojawia, to oznacza istnienie jakiegoś kryterium etycznego, a nawet jeśli efektem jest wyłącznie zadowolenie z siebie, lub jego brak, to przecież za tym kryje się wartościowanie popełnionego czynu. Ktoś zadowolony uznaje tym samym, że postąpił właściwie (by nie rzec słusznie), a to już przejaw obecności jakiejś (choćby spaczonej) moralności.

Nie da się wieść życia bez kodeksu etycznego; w takiej, czy innej postaci – przyjęty, lub samodzielnie wypracowany – zawsze nam towarzyszy. Pięknie, gdy pokrywa się z odruchami serca i podszeptem sumienia, gdy się wzajem uzupełniają. Sam w sobie musi być jednak racjonalny i logiczny, bo jakiż pożytek w nieracjonalnej i nielogicznej moralności.

Marcin Podolan

Notka o autorze:

Marcin Podolan. Z wykształcenia historyk, przez ponad 20 lat był grafikiem komputerowym, obecnie pracuje w Uniwersytecie Opolskim. Członek Stowarzyszenia Ludzi Aktywnych „Horyzonty” w Opolu, Opolskiego Klubu Fotograficznego, Fotoklubu Opole przy opolskim PTTK oraz Stowarzyszenia Doradztwa Filozoficznego „Pogadalnia” przy Uniwersytecie Opolskim. Refleksyjno-filozoficznej naturze daje upust w tekstach. Oprócz zainteresowań związanych z działaniem w wymienionych organizacjach, realizuje się po trosze jako podróżnik, majsterkowicz i poeta.

Facebook