środa, 24 kwietnia 2024

Przede wszystkim: tu i teraz. „Wszystko, wszędzie, naraz”

Zapraszamy do zapoznania się z recenzją zdecydowanie najciekawszego filmu tego roku, o wdzięcznym tytule „Wszystko, wszędzie, naraz”. Film zdobył serca widzów i recenzentów na całym świecie – również naszej filmoznawczyni.

Wszystko, wszędzie, naraz (2022)

reż.: Dan Kwan, Daniel Scheinert
scen.: Dan Kwan, Daniel Scheinert
wyst.: Michelle Yeoh, Stephanie Ann Hsu, Ke Huy Quan, Jenny Slate, James Hong, Jamie Lee Curtis

Wyraźnie zmęczona i poirytowana szarą, beznadziejną, przewidywalną codziennością, Evelyn Wang (wspaniała Michelle Yeoh) razem ze swoim mocno naiwnym i nieporadnym mężem Waymondem (równie wspaniały Ke Huy Qan) ledwo wiąże koniec z końcem i prowadzi mało intratny biznes – starą, publiczną pralnię. Zyski z niej płynące są raczej niewielkie, klientów nie przybywa, a rozliczenia podatkowe same się nie zrobią. Uzbrojone więc w teczki i tysiące białych paragonów oraz faktur, małżeństwo Wang, pojawia się w Urzędzie podatkowym, by zmierzyć się z okrutnym, bezdusznym systemem w postaci urzędniczki Deirdre Beaubeirdra (genialna w tej roli Jamie Lee Curtis). Oprócz problemów z podatkami i dokumentacją Evelyn musi stawić czoło jeszcze paru innym życiowym kwestiom: przyjazdowi swojego konserwatywnego i surowego ojca (James Hong), spotkaniu się z dziewczyną coraz to bardziej oddalającej się od niej córki Joy (Stephanie Ann Hsu) i papierom rozwodowym, które nieudolnie mąż stara się podsunąć jej pod nos. Gdyby było mało jednej, ciężkiej, niesprawiedliwej i niespełnionej rzeczywistości, Evelyn odkrywa nagle, że tak naprawdę jest ich nieograniczenie wiele – a w każdej z nich jest kolejna wersja jej samej i jej rodziny, jak i również nieskończenie wiele okazji i możliwości. W każdym uniwersum zaś jest ten sam jeden, palący problem – wcielone zło i niezwyciężona siła, atakująca wszystko, co spotka na swej drodze, znana w multiwersum jako Jobu Tapaki. Od teraz Evelyn zmuszona jest pokonać Jobu i zadać sobie pytania: na ile jej życie jest sumą podjętych przez nią złych decyzji, na ile zbiorem utraconych szans? Czy wszystko, co się wydarza jest jednoznacznie złe? Czy spoglądanie na to, co było, myślenie o tym, co mogłoby być, nie zaślepia, gdy mówimy o tym, co tu i teraz?

Ogrom wszechświatów, niezliczona i nieskończona ilość uniwersów, rozległe multiwersum oferujące nieprzyzwoicie wiele – od kiedy filmy ze stajni MarvelaDC królują na wielkim i mniejszym ekranie, te wszystkie pojęcia stały się dla nas powszechne, a sama koncepcja raczej już nieświeża i nieco zużyta. Jakże wspaniałym zaskoczeniem i jakże genialnym doświadczeniem było wejście w uniwersum przygotowane przez reżyserski duet „The Daniels”: Daniela „Dana” Kwana i Daniela Scheinerta. Wszystko, wszędzie, naraz nie rozmija się fabularnie i technicznie ze swoim tytułem – tu doprawdy, dosłownie wszystko dzieje się wszędzie i jednocześnie, w jednej chwili, naraz. Przemyślana to strategia, jak i świetna decyzja, bo gdyby nie niezwykłe wyczucie akcji, czasu i tempa przez twórców filmu, byłby on najzwyklejszym chaosem i pospolitym, filmowym bajzlem, wyjętym spod jakiejkolwiek kontroli – jest jednak na szczęście czymś o wiele większym, wykraczającym ponad utarte definicje. Dzięki niczym niepowstrzymanej bardzo świadomej zabawie konwencją i żonglowaniem gatunkami w ramach jednego filmu (od komedii przez dramat i horror, po czystą akcję), otrzymujemy widowiskową rozrywkę, będącą idealnym pretekstem do snucia między ujęciami intymnej historii rodzinnego dramatu, która rozwija się pokoleniowo, na poziomie trudnej, niemal destrukcyjnej relacji rodzic-dziecko.

https://www.youtube.com/watch?v=hapbLrVolks Wszystko wszędzie naraz - Zwiastun PL (Official Trailer)

Wszystko, wszędzie, naraz czerpie garściami z historii, możliwości i potencjału kina, łącząc zgrabnie praktycznie wszystko to, co pokochaliśmy m.in. w Matrixie i Kill Billu, dorzucając szaleństwo Ricka i Morty’ego, oddając jednocześnie hołd klasycznym filmom z Jackie Chanem i wspaniałym Spragnionych Miłości, a co najważniejsze, nie tracąc nic ze swojej oryginalności. To bezkompromisowa, wybuchowa mieszanka gatunkowa, którą zasila rewelacyjna obsada – Michelle Yeoh ze znaną sobie starannością i niemal wręcz elegancją, przenosi na ekran smutne realia życia swojej bohaterki – imigrantki po przejściach, która szuka rozpaczliwie sukcesów na różnych polach – jako kobieta, żona, matka czy córka. Stephanie Ann Hsu i Ke Huy Quan znakomicie dopełniają się jako członkowie rodziny, odnajdując w tym gatunkowym zagęszczeniu, zaś hollywoodzka gwiazda, Jamie Lee Curtis, otrzymała w tym filmie właściwie rolę życia i wszystko co robi na ekranie, jest po prostu kapitalne.

Rozwiązanie rodzinnych konfliktów, przy tak spektakularnej ekspozycji, wypada nieco banalnie i naiwnie. Nie umniejsza to jednak temu, że Wszystko, wszędzie, naraz z odpowiednio dobranym językiem filmu opowiada o naszych bolączkach – o poczuciu, że codziennie jesteśmy najgorszą wersją siebie, a to co dla nas najlepsze, przeszło nam koło nosa; o smutnym przekonaniu, że nie da się nas kochać z jakichś dziwnych, wymyślonych powodów oraz że bycie przyzwoitym i dobrym człowiekiem nie prowadzi nas dokądkolwiek. Przede wszystkim jednak, film Danielsów mówi nam, że zatrzymując się na chwilę, możemy spojrzeć spokojnie na swoje życie łaskawym i czułym spojrzeniem oraz, że zawsze – niezależnie od wszystkiego – jest w nas coś do pokochania.

Ocena Kasi: 8,5/10

autor: Katarzyna Borucka

O autorce: Kasia to wielka miłośniczka kina i zwierząt. W Opolu ukończyła Kulturoznawstwo na specjalności filmoznawczo-teatrologicznej oraz Filmoznawstwo i Wiedzę o Nowych Mediach na Uniwersytecie Jagiellońskim. W czasie studiów aktywnie uczestniczyła kulturalnym życiu Opola i Krakowa, m.in. pracując w Teatrze im. Jana Kochanowskiego, pisząc dla festiwalu Etiuda&Anima czy zajmując się obsługą kina w czasie Kraków Film Festival. Uwielbia amerykańskie kino, szczególnie kino klasyczne oraz kino nowej przygody.

Facebook