piątek, 22 listopada 2024

TAK SOBIE POMYŚLAŁEM. Vivat sceptycyzm?

Wydaje mi się, że w wielu sprawach lepiej jest powątpiewać i nie dowierzać, aniżeli żywić całkowite przekonanie o tym, jak się owe mają. Czy jednak sam sceptycyzm wystarczy? Moim zdaniem, to dobry początek. Nie można jednak poprzestać na zwątpieniu w możliwość poznania. Taka postawa nie przybliża do odkrycia istoty nurtującej nas sprawy.

Tak rozumiany sceptycyzm wydaje się jednak niezwykle kuszący. Wielu z ochotą przyjmie założenie, iż niczego nie da się w pełni poznać ani z całą pewnością orzec – po czym zarzuci próby, zaniecha wysiłków i oszczędzi sobie udręki, jaką niosą pytania bez odpowiedzi. Tym samym będą szczęśliwsi; bez niepokojących dylematów, bez rozterek. Wycofają się z aktywności poznawczej, do wygodnej obojętności i błogiego spokoju. Ale popadną też w umysłowy zastój.

Osobiście wolę rozumieć pojęcie sceptycyzmu po prostu, jako wątpienie i niedowierzanie, jednak bez konsekwentnego odrzucania wszelkich dociekań i poszukiwań, jakoby pozbawionych sensu. Bardziej odpowiada mi wywodzenie sceptycyzmu od greckiego skeptikos – myślący oraz skepsis – które oznacza wątpienie, ale też badanie i jest powiązane ze skeptesthai – rozważać.

Jeśli zatem sceptycyzm nie jest wyłącznie wycofaniem, albo destrukcyjną dźwignią podważającą wszelkie fundamenty, ma szansę przybrać postać zniecierpliwionej refleksji. Takiej, która nie tylko stwierdza: nie ma pewności, iż tak jest, lecz skrywa w głębi również pragnienie dociekania: to jak jest faktycznie? Kiedy sceptycyzm staje się impulsem, pchającym w stronę poszukiwania, wówczas wyzwala kreatywność, przymusza intelekt do wysiłku. To już nie jest „wątpię”, lecz bardziej „waham się”. A w wahaniu się jest ruch… Ktoś powie: ruch w tą i z powrotem – to donikąd nie prowadzi.  Istotnie, ale jest już czymś więcej. To jak porównać osobę w bezruchu, i taką, która wykonuje kroki do przodu i do tyłu: jeśli gra muzyka, to powiemy, że pierwsza tylko stoi, a druga… tańczy.

Dlaczego wątpliwości są lepsze od pewności? Przede wszystkim należy zaznaczyć, że nie zawsze, ale czasami faktycznie tak bywa. Silne i uporczywe trzymanie się niektórych przekonań przypomina rozumową ortodoksję. W takim wypadku, dopuszczenie do głosu jakiejkolwiek wątpliwości budzi obawy przed zburzeniem dotychczasowego porządku, a niejednokrotnie wręcz jawi się herezją, lub zdradą. Tymczasem wszelki tego typu myślowy dogmatyzm utwierdza intelektualny bezruch. Nie nawołuję bynajmniej do tego, by wszystko podważać i kontestować. Stwierdzam jedynie, że bezwzględne trzymanie się jakiegoś przeświadczenia bywa równoznaczne ze stagnacją w myśleniu na ten temat.

Tak, wydaje mi się, że w wielu sprawach lepiej jest powątpiewać i nie dowierzać, aniżeli żywić całkowite przekonanie o tym, jak się owe mają. Bo absolutna pewność jest jak żelazko, wygładzające fałdy mózgu.

Autor: Marcin Podolan

Marcin Podolan

Notka o autorze:

Marcin Podolan. Z wykształcenia historyk, przez ponad 20 lat był grafikiem komputerowym, obecnie pracuje w Uniwersytecie Opolskim. Członek Stowarzyszenia Ludzi Aktywnych „Horyzonty” w Opolu, Opolskiego Klubu Fotograficznego, Fotoklubu Opole przy opolskim PTTK oraz Stowarzyszenia Doradztwa Filozoficznego „Pogadalnia” przy Uniwersytecie Opolskim. Refleksyjno-filozoficznej naturze daje upust w tekstach. Oprócz zainteresowań związanych z działaniem w wymienionych organizacjach, realizuje się po trosze jako podróżnik, majsterkowicz i poeta.

Facebook