Ekranowe hity i kity. „Gierek”
W kinach pojawił się Gierek w reżyserii Michała Węgrzyna i od momentu premiery zbiera niepochlebne opinie. Jak film oceniła nasza recenzentka?
Pomożecie? Pomóżcie…
Gierek (2022)
reż.: Michał Węgrzyn
scen.: Michał Kalicki, Krzysztof Tyszowiecki, Rafał Woś
wyst.: Michał Koterski, Małgorzata Kożuchowska, Antoni Pawlicki, Sebastian Stankiewicz, Rafał Zawierucha, Agnieszka Więdłocha
Polski robotnik i energiczny polityk, Edward Gierek (Michał Koterski), po masowych protestach i demonstracjach klasy robotniczej w grudniu 1970 roku oraz niechlubnej porażce i kompromitacji ówczesnego I sekretarza KC PZPR, Władysława Gomułki, zostaje wybrany na jego następcę i obiecuje wielkie zmiany. Stara się łagodzić społeczne i polityczne nastroje, poddaje pod rewizje dotychczasową politykę gospodarczą, decydując się na zaciągnięcie osławionych kredytów zagranicznych; powtarza, że wszystkim rodzinom należy się własne M3 lub M4, pochyla się nad ludem, jak jeszcze nikt do tej pory. Szybki rozwój gospodarczy, osiągnięty przez nagły zastrzyk gotówki, pozwala wierzyć Gierkowi, że dzięki niemu, Polska Rzeczpospolita Ludowa będzie kroczyć prostą drogą do luksusu i rozkwitu. W międzyczasie, na sklepowych półkach pojawia się długo niedostępna amerykańska Coca-Cola, będąca nieopisanym znakiem dobrobytu, a dzięki masowemu uprzemysłowieniu nie brakuje miejsc pracy. Otwarcie się na Zachód i chęć modernizowania przez Gierka naszego kraju nie wszystkim jednak przypada do gustu – niechęci do wielu proponowanych przez niego rozwiązań, nie kryje generał Roztocki (Antoni Pawlicki) i jego pomagier, polityk i przyszły członek Rady Państwa, Maślak (Sebastian Stankiewicz). Lata mijają, wielki plan gospodarczy zawodzi, ceny w sklepach rosną, a gromkie hasło „Aby Polska rosła w siłę, a ludzie żyli dostatniej” odchodzi w zapomnienie. Pożyczone za granicą pieniądze okazują się gwoździem do politycznej trumny I sekretarza – unowocześniony za kredyty polski przemysł miał odpowiadać za wzmożoną produkcję dóbr i wysokiej jakości towarów, których eksport pozwoliłby spłacić długi, a na dłuższą metę – również zarobić. Żadne z wielkich założeń nie dochodzi do skutku, a przez kraj przechodzi fala protestów, które zwiastują oficjalny początek końca ery Edwarda Gierka.
Reżyser filmu, Michał Węgrzyn, zmierzył się z historią PRL-u i skupił się na dekadzie gierkowskiej, przypadającej na lata 1970-1980, kiedy dynamiczny wzrost gospodarczy bardzo szybko zakończył się długofalowym kryzysem. W jego spojrzeniu – które wydaje się być bardzo wąskie i nad wyraz czułe wobec byłego I sekretarza – Edward Gierek to zniszczona przez złych doradców jednostka; prosty człowiek, który chciał dla Polaków dobrze, ale to wszechobecne spiski i tajemnice pogrążyły i zakończyły jego polityczną karierę oraz gospodarcze aspiracje. Choć takie głosy pojawiają się wśród znawców tematu i nie cichną od lat, to w filmie Węgrzyna boleśnie odczuwalny jest brak jakichkolwiek pytań w tej kwestii. Ukazanie przez niego Gierka jako zagubionego i osaczonego zewsząd mężczyzny, ostatniego sprawiedliwego, tego jedynego, co nieba by ludziom przychylił, przypomina laurkę złożoną na ołtarzu wyblakłych wspomnień, niedopowiedzeń i wyobrażeń.
Nie jestem w stanie wyobrazić sobie, co dokładnie przyświecało Michałowi Węgrzynowi, kiedy zdecydował się powierzyć główną rolę w swoim filmie Michałowi „Miśkowi” Koterskiemu. Możliwe, że doszukiwanie się w tej decyzji głębi nie ma większego sensu, więc zostaje tylko ją ocenić. Myślę, że jakaś część z nas wierzyła po cichu, że Koterski podoła wyzwaniu i że miło zdziwimy się w kinie, a jego starania zwyczajnie nie pójdą na marne. Nie ma się czemu dziwić – za oceanem, kiedy aktor czy aktorka otrzymuje „rolę większą niż życie” i kiedy dodatkowo musi przejść fizyczną metamorfozę (szczególnie gdy odgrywa postać historyczną), oczekujemy, że posypie się deszcz nagród, a wszyscy wokół będą pod ogromnym wrażeniem zmiany. W przypadku Koterskiego niestety nie ma mowy ani o jednym, ani o drugim. Niezależnie od ilości dodatkowych kilogramów i charakteryzacji, to wciąż on, nie Edward Gierek. Choć bardzo stara się przedstawić emocje, które targały I sekretarzem, nie potrafi udźwignąć tej roli – brak mu doświadczenia, warsztatu, brak mu charyzmy, brak pomysłu, talentu i energii. Powtarzane do znudzenia „Pomożecie?” tym samym głosem, w ten sam sposób (przez cały seans!), utwierdza tylko w rozczarowaniu i poczuciu, że ten film to zwykła pomyłka. Koterski nie nadaje się do tak wymagających ról, bo ich nie rozumie i najzwyczajniej w świecie – delikatnie mówiąc – przerastają one jego aktorskie możliwości. Postać Gierka miała pozwolić aktorowi wyrwać się z emploi miejscowego głupka i idioty, nierozgarniętego kolesia czy życiowej ciamajdy i ciecia, a jednak paradoksalnie zamknęła go w nim jeszcze bardziej. Michał Koterski nie nadaje się do odgrywania ról podobnych do tej w „Gierku” i wielką krzywdę mu wyrządzono, wręczając do rąk tak słaby scenariusz, wierząc, że uda mu się niemożliwe, czyli że osiągnie tu jakikolwiek sukces.
Małgorzacie Kożuchowskiej – utalentowanej przecież i wszechstronnej aktorce – przychodzi z nieopisanym trudem odgrywanie roli żony Edwarda Gierka. Być może dlatego, że na ekranie jest – tak jak i poza nim – szczupłą, atrakcyjną kobietą, z eleganckim blond kokiem i czarującym uśmiechem. Nie jest ani przez chwilę Stanisławą Gierek – matką trójki dzieci, żoną osławionego I sekretarza KC PZPR, prostą, przeciętnie wyglądającą kobietą PRL-u, która przez dekadę obserwowała z boku dokonania i błędy męża. Kożuchowska pasuje tu jak pięść do nosa i na dodatek nadaje niemal wszystkim swoim kwestiom dziwnej, momentami histerycznej maniery. To, zaraz po Koterskim, najbardziej nietrafiona decyzja castingowa.
Można zadawać sobie wiele różnych pytań odnośnie do tego filmu i najpewniej na większość nie uzyskamy odpowiedzi – jego powstanie jawi się jako reżyserski kaprys, który spełniono niezależnie od kosztów. Gdyby jeszcze „Gierek” miał jakąś artystyczną wizję i próbę podjęcia dyskusji albo gdyby w przemyślany sposób dążył do ukazania konkretnych wątków i był konsekwentny – byłby do odratowania. A tak, to Michał Węgrzyn stosuje różne uniki w fabule, zmieniając na przykład nazwiska kluczowych postaci historycznych, nie tłumacząc przy tym w żaden sposób, dlaczego generał Jaruzelski jest nagle generałem Roztockim, ówczesny premier Piotr Jaroszewicz staje się jakimś Filipem, a filmowy spiskowiec Maślak to nikt inny jak następca Gierka, Stanisław Kania. Co autor miał poprzez takie zmiany na myśli i co chciał osiągnąć, nie wie nikt, oprócz pewnie samego reżysera.
Kiedyś się mówiło, że Edward Gierek był niczym Kazimierz III Wielki – podczas gdy były Król zastał Polskę drewnianą, a zostawił murowaną, I sekretarz zastał Polskę rolniczą, a zostawił przemysłową. I właśnie to stwierdzenie powinno było stanowić punkt wyjścia dla historii w „Gierku”. Niestety, Michał Węgrzyn zbłądził w swoich wyobrażeniach i ambicjach – jego film jest po prostu nieudany, rozczarowujący i kompletnie niepotrzebny. Nadaje się do kosza i zasługuje na wieczne zapomnienie. Jeśli przestąpicie próg kina w najbliższym czasie, miejcie to na uwadze – zaoszczędzicie sobie straty czasu i pieniędzy.
Ocena Kasi: 2/10
autor: Katarzyna Borucka
O autorce: Kasia to wielka miłośniczka kina i zwierząt. W Opolu ukończyła Kulturoznawstwo na specjalności filmoznawczo-teatrologicznej oraz Filmoznawstwo i Wiedzę o Nowych Mediach na Uniwersytecie Jagiellońskim. W czasie studiów aktywnie uczestniczyła kulturalnym życiu Opola i Krakowa, m.in. pracując w Teatrze im. Jana Kochanowskiego, pisząc dla festiwalu Etiuda&Anima czy zajmując się obsługą kina w czasie Kraków Film Festival. Uwielbia amerykańskie kino, szczególnie kino klasyczne oraz kino nowej przygody.
Najnowsze artykuły
- Opolscy policjanci w Auschwitz: Seminarium o prawach człowieka i przeciwdziałaniu dyskryminacji
- Opolska policjantka zdobywa złoty i srebrny medal w biegach przełajowych!
- Policja ratuje "złotego ptaka" z rąk 68-letniego kłusownika
- Brutalny atak w Opolu: dwaj mężczyźni zatrzymani za usiłowanie zabójstwa
- Harcerze na służbie w Szkocji