Filmy na celowniku. Propozycje na walentynki
Jeśli planujesz walentynkowy seans i szukasz czegoś oryginalnego, koniecznie przeczytaj niebanalne propozycje Kasi Boruckiej.
Święto Zakochanych, Dzień Miłości, Dzień Świętego Walentego – w skrócie, 14 lutego, Walentynki. Ten jeden moment w roku, kiedy wszystko wokół jest szczególnie czerwone lub różowe, dmuchane, lukrowane, z posypką i w kształcie serca, pachnie słodkościami i emanuje radosną do granic energią. Dla jednych świetna (i jedyna) okazja do okazania uczuć, dla innych najgorszy dzień w roku, dla pozostałych – dzień jak co dzień.
Z jego powodu przeczytacie teraz parę słów ode mnie o filmach, które warto zobaczyć – nie tylko w zbliżający się poniedziałkowy wieczór. Poniżej więc niewielkie (Top3) i bardzo subiektywne zestawienie filmów o tej z najsławniejszych emocji – trudnej, niespełnionej, tej, która wymaga od nas czasem więcej, niż możemy dać i więcej niż możemy udźwignąć.
Ruby Sparks (2012)
Calvin Weir-Fields (Paul Dano) to młody, amerykański pisarz, który największy literacki sukces ma już za sobą i przez niemoc twórczą nie jest w stanie napisać nowej noweli, co doprowadza go tylko do coraz większych frustracji. Calvin jest niepewnym siebie defetystą, pozbawionym przyjaciół, nieufnym, społecznie wycofanym mężczyzną, który nie potrafi być szczęśliwy i spełniony. Jego życie – wypełnione stagnacją, smutkiem, niezrozumieniem – zmienia się, kiedy pod wpływem przypadkowego spotkania i nagłego wybuchu inspiracji, tworzy postać Ruby Sparks (Zoe Kazan). Obraz pięknej dziewczyny, zrodzony w wyobraźni pisarza, pozwala mu dniami i nocami pisać oraz tworzyć największy projekt w jego karierze, a także stać się jego małą obsesją. Niepostrzeżenie w mieszkaniu Calvina pojawiają się kobiece ubrania i gadżety, by jednego dnia zmaterializować nikogo innego, jak Ruby we własnej osobie. Przerażony z początku pisarz wpada w panikę, utwierdzony jednak w tym, że nie tylko on codziennie widzi Ruby, powoli się w niej zakochuje. Rozrywkowa i energiczna natura dziewczyny wypełnia do głębi Calvina, pozwalając mu zapomnieć o dotychczasowych bolączkach i kompleksach. Dzięki nowej miłości – przynajmniej na chwilę – staje się lepszym, ciekawszym człowiekiem. Kiedy jednak przychodzi szara rzeczywistość, a okres największego zakochania mija, okazuje się, że nie wszystko jest tak piękne, jak sobie to wyobraził.
Ruby Sparks to ciekawe i bardzo udane spojrzenie na nasze wyobrażenie o miłości i naszych partnerach, o oczekiwaniach i spełnianiu ich wbrew naszej woli, o idealizowaniu tych, których wybieramy na naszej drodze życia i o tym, że – jeśli nie potrafimy choć trochę pokochać i zrozumieć swoich ułomności, nikt inny za nas tego nie zrobi. To film także o tym, że związek powinien być dodatkiem do życia, kolejnym jego elementem, a nie jego główną atrakcją, albo ratunkiem, kiedy ono akurat się wali. Nikt oprócz nas, nie wypełni naszej wewnętrznej pustki, ani nikt nie wypędzi za nas naszych demonów – jeśli już, może nam jedynie w tym towarzyszyć.
Spragnieni miłości (In The Mood for Love, 2000)
Hongkong, lata 60. XX wieku. Pani Chan (Maggie Cheung) razem ze swoim mężem wynajmuje pokój w zatłoczonym budynku mieszkalnym. Pan Chow (Tony Leung) razem z małżonką mieszkają tuż obok. Wprowadzają się tego samego dnia i wymieniają w ciasnym korytarzu uprzejmościami. Łączy ich pewna szczególna rzecz – ich partnerzy rzadko bywają w domu. Mąż Chan często odbywa podróże służbowe, żona Chow pracuje do późnego wieczora. Żyjąc w prostym schemacie – z domu do pracy i z pracy do domu – nasza para mija się na schodach, rzucając przelotne spojrzenia, koleżeńskie uśmiechy. Dopiero kiedy każde z nich dowiaduje się, że ich małżonkowie ze sobą sypiają, wszystko zmienia się nieodwracanie. Odnajdują się w sytuacji, w której obydwoje są ofiarami zdrady i dzielą wspólnie ból oraz wstyd. Zdewastowani odkrytym romansem, próbują dowiedzieć się, dlaczego i jak do niego doszło. Zamiast rzucać się sobie w ramiona czy szukać pocieszenia w łóżku, Chan i Chow kreślą nowy charakter swojej relacji, nadając jej głębszych emocji. Odtwarzają wspólnie role swoich partnerów, odgrywając sytuacje, które według nich mogły doprowadzić do romansu, tym samym szukając odpowiedzi na nurtujące pytania. Kiedy udają się do restauracji, on zamawia jej to, co mogłaby zjeść jego żona, ona zaś decyduje się zamówić mu to, czego nie pożałowałby sobie jej mąż. Podczas gdy dla nas widzów, oczywiste jest, że ta dwójka – powoli, subtelnie, delikatnie – zakochuje się w sobie, Chan i Chow zaprzeczają własnym emocjom. Ignorują rodzące się uczucie, bo nie mogą go zwyczajnie zaakceptować – wszak niewiele różniliby się wtedy od swoich partnerów. Nie mają luksusu, którym rządzi się młodość – nie mogą zostawić wszystkiego za sobą i zacząć od nowa; codziennie uciskają ich społeczne presje, wewnętrzne wątpliwości, moralne rozterki. Choć czują do siebie tak dużo, zrobić mogą naprawdę niewiele.
Przepięknie nakręcony, wypełniony intensywną paletą barw, cichy, spokojny i boleśnie prawdziwy film w reżyserii Wong Kar-Waia, pokazuje nam mechanizm miłości, która ma nas uratować przed rzeczywistością i próbą pogodzenia się z nią. Spoglądamy na głównych bohaterów zza ścian, mebli, przez okna czy lustra, niczym bezwstydni podglądacze czy wścibscy sąsiedzi i zdajemy sobie sprawę, że stali się oni bezbronni i bezradni wobec własnych emocji i wobec tego, co im uczyniono. Miłość – ta romantyczna i platoniczna – nie daje im wolności, tylko pogrąża w poczuciu niespełnienia, a utracone możliwości, nigdy niewypowiedziane słowa czy ich smutne spojrzenia, ukazują nam inne, mniej optymistyczne oblicze jednego, z podobno najpiękniejszych ze wszystkich uczuć.
Ona (Her, 2014)
Los Angeles, bliżej nieokreślona przyszłość. Theodore Twombly (Joaquin Raphael Phoenix) to wyciszony, spokojny, emocjonalnie niedostępny mężczyzna. Choć żyje w wielkim mieście, wydaje się odizolowany od reszty ludzi, a rozwód i rozpad długoletniego związku pogłębia wszystkie negatywne emocje, kłębiące się w nim od dawna. Choć żyje w czasach wszelkiego dostępu, rozwoju i możliwości sięgnięcia niemal po wszystko, czuje się niespełniony i samotny. Zamiast iść do przodu, wciąż tkwi w tym samym miejscu, z tą samą pustką w sercu. Pewnego dnia decyduje się więc przejść na nowy, niezwykle inteligentny system operacyjny (coś na wzór Alexy lub Siri), który – według zapewnień – posiada prawdziwą osobowość. System, o imieniu Samantha (Scarlett Johansson), hipnotyzuje i ujmuje ciepłym, delikatnym, lekko zachrypniętym, kobiecym głosem. Wszystkie jego przymioty, które sprawiają, że jest bardziej ludzki, pozwalają Theodorowi traktować go inaczej – właściwie niczym człowieka, kogoś bardzo bliskiego. Przez długi czas mężczyzna nie kwestionuje sensu istnienia Samanthy w swoim życiu – ba, w końcu po godzinach rozmów, zakochuje się w niej. Granica między czynnikiem ludzkim a sztuczną inteligencją powoli się zatraca, a potrzeba bliskości, miłości i zrozumienia, jest silniejsza niż kiedykolwiek.
Her to opowieść o miłości skazanej na niepowodzenie – miłości między człowiekiem a technologią, miłości między tym, co organiczne, namacalne, realne, a czymś, co było, jest i pozostaje wyobrażone. Film każe nam się zastanowić nad tym, czym jest prawdziwa miłość, jakie przybiera formy i w jakie rejony naszej psychiki może nas zaprowadzić, jeśli nie będziemy uważni. Choć Samantha potrafi analizować, komunikować swe odczucia i spostrzeżenia, nigdy nie zyska ciała. Choć Theodor ma w sercu specjalne miejsce dla niej, nigdy nie będzie w stanie jej dotknąć, nadążyć za nią, dostosować się do niej – zawsze będzie o krok do tyłu. I, choć nikt nie chce tego przyznać, taka miłość też się niestety nam w życiu przytrafia – bolesna, naznaczona samotnością, pełna ograniczeń i przeszkód, mniejszych bądź większych rozczarowań. Miłość rozpalająca zmysły, choć nie warta świeczki.
autor: Katarzyna Borucka
O autorce: Kasia to wielka miłośniczka kina i zwierząt. W Opolu ukończyła Kulturoznawstwo na specjalności filmoznawczo-teatrologicznej oraz Filmoznawstwo i Wiedzę o Nowych Mediach na Uniwersytecie Jagiellońskim. W czasie studiów aktywnie uczestniczyła kulturalnym życiu Opola i Krakowa, m.in. pracując w Teatrze im. Jana Kochanowskiego, pisząc dla festiwalu Etiuda&Anima czy zajmując się obsługą kina w czasie Kraków Film Festival. Uwielbia amerykańskie kino, szczególnie kino klasyczne oraz kino nowej przygody.
Najnowsze artykuły
- Opolscy policjanci w Auschwitz: Seminarium o prawach człowieka i przeciwdziałaniu dyskryminacji
- Opolska policjantka zdobywa złoty i srebrny medal w biegach przełajowych!
- Policja ratuje "złotego ptaka" z rąk 68-letniego kłusownika
- Brutalny atak w Opolu: dwaj mężczyźni zatrzymani za usiłowanie zabójstwa
- Harcerze na służbie w Szkocji