Mało dyskretne (nie)uroki dojrzewania – „To nie wypanda”
Serdecznie polecamy wam – waszym pociechom, rodzeństwu i dzieciakom znajomych – najnowszą animację ze studia Pixar – „To nie wypanda” chwyci was za serce i rozbawi do łez.
To nie wypanda (2022)
reż.: Domee Shii
scen.: Domee Shii, Julia Cho
wyst.: Rosalie Chiang, Sandra Oh, Ava Morse, Hyein Park, Maitreyi Ramakrishnan, Orion Lee
Kanada, Toronto, 2002 rok. 13-letnia Kanadyjka chińskiego pochodzenia, urokliwa, pracowita i niemiłosiernie wygadana Meilin „Mei” Lee (Rosalie Chiang) to wzorowa uczennica, wierna przyjaciółka i oddana obowiązkom domowym córka. Na co dzień pomaga swojej wymagającej i surowej matce, Sun Yee (Sandra Oh), w dbaniu o rodzinną spuściznę, jaką jest stara świątynia należąca do przodków, którzy od pokoleń czcili i błogosławili – nie zgadniecie – czerwone pandy. Robili to nie bez powodu – wieki temu, by chronić najbliższych przed okrutną wojną, najodważniejsza członkini rodu Lee zgodziła zamienić się we wspomnianą pandę, by ochronić tym samym swoją rodzinę i lokalną społeczność. Mając tak wspaniałą i godną podziwu historię, matka Meilin nie widzi powodów, by jej córka szukała wzorców gdzie indziej – szczególnie w rozpustnej, zepsutej, bezwartościowej, współczesnej muzyce. Inaczej myśli Mei, dla której największym marzeniem jest pójście – wspólnie z paczką swoich trzech najlepszych przyjaciółek – na wymarzony, jedyny w mieście, koncert najukochańszego zespołu o wdzięcznej nazwie 4*Town. By mogło do tego dojść, dziewczyna musi pokonać jednak kilka przeciwności losu: swoją zaborczą, surową i przeciwną wszelkim tego typu przyjemnościom matkę, zawrotną kwotę 100 dolarów za bilet na koncert, o którym matka nie może się dowiedzieć oraz ostatnią, kompletnie przez nią niezaplanowaną – przemianę w wielką pandę czerwoną. Czy rodzina Mei pomoże jej powrócić do siebie sprzed przemiany?
Okres dojrzewania w życiu każdego młodego człowieka składa się z większych lub mniejszych zdarzeń, które niejednokrotnie doprowadzały go do wybuchów złości, wstydu i łez. Niezliczona ilość wtop czy nawet codziennych sytuacji, które zdawały się przerastać niemal każdego z nas, najpewniej dziś nie ma już większego znaczenia, jednak wtedy – tym odległym już na szczęście czasie – były emocjonalnie nie do przejścia. Do tego, kiedy dodamy naturalny bunt wobec wszelkich autorytetów, nasilające się poczucie wszechobecnego niezrozumienia i zagubienia, ogromną chęć przynależności i nieustanne dążenia do spełnienia oczekiwań naszych rodziców czy nauczycieli, aż w końcu – wszystkie przemiany, które przechodzi nasze ciało – okaże się, że to cud, że przetrwaliśmy ten okres i że To nie wypanda jest niezwykle przemyślaną i udaną animacją o nas i dla nas – niezależnie od ilości skończonych wiosen. Reżyserka, Domee Shi (autorka wspaniałego, Oscarowego Bao), dla której jest to pełnometrażowy debiut, postarała się, aby, w niewiele ponad 1,5 godziny, zmieścić wszelkie znane nam trudny dojrzewania i ukazać mozolny i nie zawsze łatwy proces wyzwalania się spod okowów oceniających spojrzeń – szczególnie tych matczynych. Bardzo silnie rezonuje w filmie trudna relacja córka-matka i jej dalekosiężne konsekwencje – choć bywają tu (jak to często w animacjach bywa) sytuacje nieco przerysowane, to jestem pewna, że spora część damskiej widowni zobaczy siebie i swój dom w domu Meilin, a jej relacje z przyjaciółkami, uwielbienie dla młodocianego zespołu, marzenia o wielkiej karierze czy pierwsze zauroczenia, odnajdzie każda z nas w swojej, odległej już pewnie przeszłości.
Niezaprzeczalnie docenić należy, że Pixar zdecydował się na poruszenie tematu menstruacji i pierwszej miesiączki – raz otwarcie, raz stosując metaforę czerwonej pandy (choć i ona jest tutaj rozumiana i wykorzystywana wielopoziomowo, również jako odbicie wszelkich fizycznych, nastoletnich przemian czy braku umiejętności kontroli emocji). Wytwórnia wychodzi obronną ręką z tak trudnego zadania, bo serwuje nam mądrą, ciepłą, prawdziwą, niezwykle szczerą animację, w której zawarto uniwersalne prawdy o potrzebie miłości i akceptacji – potrzebie, która pojawia się w nas stosunkowo wcześnie, ale nigdy nie zanika – nawet gdy mierzymy się już z dorosłym światem. Jeśli obawiacie się, czy aby na pewno męska część widowni będzie czerpać z seansu jakąkolwiek przyjemność – nie musicie. Ponadczasowy wydźwięk To nie wypanda pozwala cieszyć się historią Meilin każdemu, nawet najbardziej zatwardziałemu z zatwardziałych chłopaków.
Ocena Kasi: 7,5/10
autor: Katarzyna Borucka
O autorce: Kasia to wielka miłośniczka kina i zwierząt. W Opolu ukończyła Kulturoznawstwo na specjalności filmoznawczo-teatrologicznej oraz Filmoznawstwo i Wiedzę o Nowych Mediach na Uniwersytecie Jagiellońskim. W czasie studiów aktywnie uczestniczyła kulturalnym życiu Opola i Krakowa, m.in. pracując w Teatrze im. Jana Kochanowskiego, pisząc dla festiwalu Etiuda&Anima czy zajmując się obsługą kina w czasie Kraków Film Festival. Uwielbia amerykańskie kino, szczególnie kino klasyczne oraz kino nowej przygody.
Najnowsze artykuły
- Opolscy policjanci w Auschwitz: Seminarium o prawach człowieka i przeciwdziałaniu dyskryminacji
- Opolska policjantka zdobywa złoty i srebrny medal w biegach przełajowych!
- Policja ratuje "złotego ptaka" z rąk 68-letniego kłusownika
- Brutalny atak w Opolu: dwaj mężczyźni zatrzymani za usiłowanie zabójstwa
- Harcerze na służbie w Szkocji