sobota, 27 kwietnia 2024

Ekranowe hity i kity. „Uncharted”

Mimo niepewnych i smutnych czasów zachęcamy do pójścia do kina i sprawdzenia naszej recenzji najnowszego Uncharted – być może dwugodzinny seans w kinie pozwoli na chwilę wyciszyć się i zapomnieć o tym, co złe. Tego sobie i wam życzymy.

Gorączka złota

Uncharted (2022)
reż.: Ruben Fleischer
scen.: Rafe Lee Judkins, Art Marcum, Matt Holloway
wyst.: Tom Holland, Mark Wahlberg, Antonio Banderas, Sophia Ali, Tati Gabrielle

Dwaj bracia – Nathan i Sam Drake – zostają przyłapani na gorącym uczynku, kiedy planują wykraść z jednego z muzeów mapę, rzekomo stworzoną po najsławniejszej ekspedycji portugalskiego podróżnika Ferdynanda Magellana w trakcie której miał opłynąć Ziemię. Nastolatkowie mają już sporo na sumieniu po poprzednich nocnych eskapadach, dlatego władze sierocińca, w którym do tej pory przebywali, nie godzą się na ich kolejne wybryki i decydują, że starszy z braci, Sam, ma opuścić mury sierocińca. Zrozpaczony Nate  udaje się do ich wspólnego pokoju, gdzie zastaje brata wymykającego się po cichu przez okno. Nim Sam kompletnie zniknie bez śladu, obiecuje naszemu bohaterowi, że po niego wróci – wtedy świat będzie stać przed nimi otworem i zobaczą każdy jego zakątek.

Piętnaście lat później, Nate Drake (Tom Holland) to wyśmienity barman w nowojorskim barze i drobny złodziejaszek-kieszonkowiec, któremu często wpadają w oko błyskotki klientów takie jak drogie łańcuszki czy bransoletki. Pewnego wieczoru poznaje Victora „Sully’ego” Sullivana (Mark Wahlberg), łowcę fortun i poszukiwacza skarbów, który twierdzi, że znał Sama Drake’a i pracował z nim przy ostatniej misji – szukali wspólnie ukrytego przez współtowarzyszy Ferdynanda Magellana skarbu, czyli nieprzyzwoitej ilości złota, o której nieraz marzył każdy z nas. Nate nie ufa zamiarom Sullivana, jednak zwabiony perspektywą spotkania po latach ze swoim bratem, decyduje się na wspólną podróż z nowo poznanym towarzyszem.

Uncharted to najnowsze dzieło Rubena Fleischera, reżysera takich hitów jak Zombieland (2009) czy Venom (2018), dzieło, które było wyczekiwane już przez dłuższy czas, ponieważ jego bazą jest niezwykle popularna seria gier przygodowych. Filmy oparte na grach zazwyczaj cierpią z powodu słabych scenariuszy, czy źle rozrysowanych postaci, kiepskich dialogów, błędnie dobranych gatunków, jednak tutaj jest odwrotnie – mamy dobrą akcję, barwnych herosów, świetne sceny akcji – tętniące rozrywką i przygodą – a także bardzo dobrą chemię między głównymi bohaterami. Jest szybko, fajnie, świeżo i kolorowo – po prostu. Nie jest idealnie, ale to wciąż całkiem sprawne widowisko, skupiające się głównie na efektownym dostarczeniu uciechy i atrakcji widzom zebranym w sali kinowej.

https://www.youtube.com/watch?v=xITa1lpQDGM Uncharted - zwiastun filmu!

Największą gwiazdą filmu – i to naprawdę słusznie – jest młody Tom Holland, który po ostatniej części Spidermana, nabrał wiatru w żagle i błyszczy jak nigdy dotąd. Chociaż udowodnił, że jest w stanie dźwignąć na swych barkach całą franczyzę, to chyba nikt się nie spodziewał, że aktor tak szybko i tak łatwo wejdzie w kolejną. Oglądanie Hollanda na dużym ekranie jest zbyt dużą przyjemnością, by ją, ot tak ograniczać – im więcej otrzymuje więc czasu ekranowego, tym lepiej. Nieco słabiej wypada przy nim jego filmowy partner, Mark Walhberg, który gra po prostu wyluzowanego cwaniaka, doceniającego jedynie wartość pieniądza i złota. Nie wnosi niczego szczególnego, jednak nie przeszkadza mu to w stworzeniu dynamicznego duetu z filmowym Nate’em. Możliwe, że przy innej aktorskiej kombinacji byłoby trudniej uzyskać taki efekt, jednak tu się powiodło i mamy pełnoprawny, pełnowartościowy buddy movie, film kumpelski, który tętni życiem i nie stroni od dobrego żartu.

Jeśli widzieliście już Tomb Raider, Skarb Narodów czy jakąkolwiek część z serii o Indianie Jonesie, to tak jakbyście już widzieli Uncharted. Film Fleischera oscyluje wokół utartych motywów i klisz w ramach gatunku i nie sili się na nic więcej, tak więc po raz kolejny, w kolejnym filmie przygodowym musimy zmierzyć się z obozem tych dobrych i tych złych, tych co strzelają i co uciekają; musimy znów oglądać jak wszyscy szukają starych map i tajemnych przejść, jak giną za skarby i gubią tropy. Wszystko jednak (efekty specjalne, choreografia walk, kaskaderka) wykonane jest na wysokim poziomie, który sukcesywnie utrzymywany jest od początku do końca filmu. Jeśli odpuści się wygórowane wymagania wobec obrazu Fleischera i przyjmie się go takim jakim jest – czyli efekciarskim, ale dziarskim kombosem przygodówki i buddy movie – to okaże się, że Uncharted jest zapewnieniem udanego seansu – niezależnie od tego, ile zaczerpnął z oryginalnego źródła.

Ocena Kasi: 6/10

autor: Katarzyna Borucka

O autorce: Kasia to wielka miłośniczka kina i zwierząt. W Opolu ukończyła Kulturoznawstwo na specjalności filmoznawczo-teatrologicznej oraz Filmoznawstwo i Wiedzę o Nowych Mediach na Uniwersytecie Jagiellońskim. W czasie studiów aktywnie uczestniczyła kulturalnym życiu Opola i Krakowa, m.in. pracując w Teatrze im. Jana Kochanowskiego, pisząc dla festiwalu Etiuda&Anima czy zajmując się obsługą kina w czasie Kraków Film Festival. Uwielbia amerykańskie kino, szczególnie kino klasyczne oraz kino nowej przygody.

Facebook