piątek, 22 listopada 2024

A to pech! „Szczęścia chodzą parami”

„Chciałabym Wam napisać, że w komedii romantycznej w wydaniu polskim nastąpiły zmiany lub przełom i jesteśmy na dobrej drodze do podniesienia jej poziomu, jednak gdybym tak napisała, złapalibyście mnie wtedy na kłamstwie, więc żeby mój nos nie wydłużył się nawet o milimetr, stanę w prawdzie i powiem tak: wciąż jesteśmy na dnie.” Zgadzacie się z Kasią?

Szczęścia chodzą parami (2022)
reż.: Bartosz Prokopowicz
scen.:  Wojciech Saramowicz, Hanna Węsierska,
wyst.: Weronika Książkiewicz, Michał Żurawski, Klaudia Halejcio, Tomasz Karolak, Aleksandra Domańska,

Malwina (Weronika Książkiewicz) ma całkiem udane życie – urocze, ładnie urządzone mieszkanie, w którym tworzy na co dzień projekty do pracy, dobre kontakty ze stawiającą okazjonalnie tarota matką (Maria Pakulnis) oraz wierną i oddaną przyjaciółkę Beti (Aleksandra Domańska). Co prawda, ma również nieznośnego, egoistycznego szefa (Tomasz Karolak), ale zdaje się, że i jego można czasem poskromić lub chwilowo utemperować. Wszystko wywraca się do góry nogami, kiedy dziewczyna ma zaprojektować pierwszy polski samochód elektryczny oraz – jakżeby inaczej – gdy poznaje przypadkowo Brunona (Michał Żurawski), cenionego terapeutę par. Mężczyzna znany ze swych umiejętności ratowania nawet najbardziej beznadziejnych przypadków, sam od lat cierpi na samotność i okropnego pecha. Czy przebojowa i radosna Malwina przyniesie mu szczęście?

Szczęścia chodzą parami - zwiastun - kobieca perspektywa

Chciałabym Wam napisać, że w komedii romantycznej w wydaniu polskim nastąpiły zmiany lub przełom i jesteśmy na dobrej drodze do podniesienia jej poziomu, jednak gdybym tak napisała, złapalibyście mnie wtedy na kłamstwie, więc żeby mój nos nie wydłużył się nawet o milimetr, stanę w prawdzie i powiem tak: wciąż jesteśmy na dnie. To nie tak, że idąc do kina na Szczęścia chodzą parami, miałam ogromną nadzieję, że w końcu nie rozczaruje mnie skala żenady polskiego kina w wersji komediowo-romantycznej, ale skoro nadzieja jest matką głupich, umiera ostatnia i podobno mocno kocha swoje dzieci… sami rozumiecie.

Nie chcę też dramatyzować, bo aż tak fatalnie nie jest – w czasie seansu uśmiechnęłam się co najmniej dwa razy, co jest świetnym wynikiem, szczególnie w zestawieniu z innymi reprezentantami gatunku, np. netflixowym Poskromieniem złośnicy czy Miłością do kwadratu, przy których można mieć jedynie odruch wymiotny. Wciąż jednak, oglądając film Prokopowicza, nie sposób uniknąć znużenia, zmęczenia czy zażenowania – więcej frajdy przyniosło mi pół godziny reklam i zwiastunów poprzedzających film, niż sam film.

Szczęścia chodzą parami - zwiastun z męskiej perspektywy!

Żeby ogarnąć w pełni co jest największym problemem i bolączką Szczęścia chodzą parami,  nie trzeba być geniuszem, wystarczy parę minut świata przedstawionego: mamy wielkie miasto, a w nim firmę, w której są przewidywalne intrygi, problemy, układy-układziki, a w życiu głównej bohaterki same wspaniałe przyjaźnie, marzenia i przygody oraz skrajne, mało realistyczne sytuacje. Obserwujemy przedziwny miszmasz osobowości i zdarzeń, w który według twórców mamy uwierzyć, choć dosłownie po chwili przestaje nas obchodzić.

Część postaci w filmie jest płaska i nijaka (przyjaciółka głównej bohaterki i jej późniejszy partner), część przerysowana do bólu (matka Malwiny, jak i sama Malwina, kolega Brunona, Wojtek, irytująca para Halejcio-Królikowski), więc ekran kinowy wypełniony jest zgrają niepasujących do siebie jednostek, rozpisanych naiwnie i bez cienia pomysłu, które plączą się między sobą bez celu.

Scenariusz miewa przebłyski (sceny z mnichami i retrospekcje z dzieciństwa); właściwie sama jego historia o nieszczęśliwym pechowcu, któremu nie udaje się życie uczuciowe i który zsyła kłopoty na każdą swoją ukochaną, ma potencjał i jest ciekawą propozycją komediową (która w dobrych rękach mogłaby zdecydowanie umilić piątkowy wieczór), jednak w tej wersji jest zwyczajnie słaba.

Choć Michał Żurawski ma w sobie sporo ciepła i uroku, nie jest w stanie stworzyć wspólnie z Weroniką Książkiewicz udanej ekranowej pary – uczucie rodzące się między nimi jest ukazane mało wiarygodnie, trudno zrozumieć, dlaczego po pierwszym spotkaniu filmowy Bruno miałby prosić filmową Malwinę, chociażby o numer telefonu, bo między nimi jest tylko powietrze – nie mniej, nie więcej.

Szczęścia chodzą parami - oficjalny zwiastun

Gdyby dalej się pastwić i wskazywać palcem na minusy Szczęścia chodzą parami, myślę, że byłoby to dosyć płytkie rozpisanie postaci głównej bohaterki w ramach kulturowego (głównie filmowo-telewizyjnego) tropu, jakim są pojęcia: not like other girls czy one of the boys.

Te dwa stereotypy (których opis na potrzeby tej recenzji muszę niestety okrutnie skrócić) opierają swoją żywotność na poczuciu, że dana kobieta jest lepsza od innych przedstawicielek swojej płci dzięki typowo męskim zainteresowaniom i wiedzy czy umiejętnościom, które w klasycznym rozumieniu przypisać można jedynie mężczyznom.

W przypadku filmu Prokopowicza jego kobieca bohaterka jest wyluzowaną laską, która uwielbia samochody, zna się na motoryzacji jak mało kto, jako jedyna ma dobry pomysł  na stworzenie elektrycznego auta i jako jedyna (ze wszystkich weselnych gości!) jest w stanie naprawić zepsuty w samochodzie silnik.

Co więcej, potrafi na zawołanie wydawać z siebie dźwięki silników różnych samochodów (sic!) i wskazać w nich konkretne różnice, bo jest w tym przecież tak dobra. Do tego dorzućmy jeszcze łzawą historię o tym, jak ojciec nauczył ją miłości do czterech kółek, nim pożegnał się z tym światem i przepis na kolejny filmowy paździerz mamy gotowy.

Zastanawiające jest to, że polscy twórcy dalej nie potrafią nakręcić dobrej komedii i zainteresować widzów ujmującą historią miłosną – te dwie umiejętności zdają się być kompletnie poza ich zasięgiem. Niezależnie od tego, czy to kwestia ich ograniczonej wyobraźni, czy głęboko zakorzenionego, zazdrosnego spojrzenia w stronę amerykańskich kolegów po fachu, jedno jest pewne: stoimy w miejscu, choć moglibyśmy biec; tam gdzie raczkujemy, inni już dawno są na mecie.

Ocena Kasi: 3/10

autor: Katarzyna Borucka

O autorce: Kasia to wielka miłośniczka kina i zwierząt. W Opolu ukończyła Kulturoznawstwo na specjalności filmoznawczo-teatrologicznej oraz Filmoznawstwo i Wiedzę o Nowych Mediach na Uniwersytecie Jagiellońskim. W czasie studiów aktywnie uczestniczyła kulturalnym życiu Opola i Krakowa, m.in. pracując w Teatrze im. Jana Kochanowskiego, pisząc dla festiwalu Etiuda&Anima czy zajmując się obsługą kina w czasie Kraków Film Festival. Uwielbia amerykańskie kino, szczególnie kino klasyczne oraz kino nowej przygody.

Facebook