Moja, twoja, ich nadzieja. „Wielka woda”
„W lipcu 1997 roku miałam dokładnie 6 lat i byłam bardzo zadowolona z faktu, że zupełnie nagle, niespodziewanie, część naszej bliskiej rodziny przeniesie się z Zaodrza do naszego mieszkania blisko centrum i będzie od teraz z nami mieszkać. Moja dziecięca naiwność i radość zniknęły, kiedy dostrzegłam wcześniej skrywany strach i niepewność wśród dorosłych i zdałam sobie sprawę, że chyba jednak nie wszystko jest takie, jakie powinno być i cieszyć się nie ma tak do końca z czego.” – tak opisuje swoje wspomnienia Kasia przy okazji recenzji Wielkiej wody. Dlaczego warto obejrzeć nową produkcję Netflixa? Odpowiedź w artykule.
Wielka woda (2022)
reż.: Jan Holoubek, Bartłomiej Ignaciuk
scen.: Kasper Bajon, Kinga Krzemińska
wyst.: Agnieszka Żulewska, Tomasz Schuchardt, Ireneusz Czop, Tomasz Kot, Anna Dymna, Blanka Kot, Jerzy Trela, Mirosław Kropelnicki,
Jaśmina Tremer (Agnieszka Żulewska) to wykwalifikowana hydrolog, której eksperckie, wprawne oko dostrzega sygnały zbliżającego się kataklizmu szybciej, niż wszystkie pary oczu zgromadzone na 20 piętrze lokalnego sztabu kryzysowego we Wrocławiu. Jest 1997 rok i wszelkie znaki na ziemi i niebie wskazują na to, że nie zostało zbyt wiele czasu, by tytułowa, wielka woda, zalała centrum miasta i pobliskie miejscowości. Kobieta, wezwana na miejsce przez wicewojewodę Marczaka (Tomasz Schuchardt) odbija się od ściany, kiedy jej chłodna kalkulacja i wnikliwa analiza dotycząca kilku najbliższych dni, spotyka się z ignorancją i negacją z niemal wszystkich możliwych stron. Opieszałość wojskowych (Mirosław Kropelnicki), bierność i krnąbrność ze strony ministerstwa (Leszek Lichota), beznadziejna, naukowa buta (Roman Gancarczyk) czy niezorganizowanie i naiwność samorządowców (Tomasz Kot) piętrzą się tuż obok szeregu źle podjętych decyzji, gdy dokładnie w tym samym czasie rośnie nowy stos worków z piaskiem, mający powstrzymać nadciągającą wodę.
W lipcu 1997 roku miałam dokładnie 6 lat i byłam bardzo zadowolona z faktu, że zupełnie nagle, niespodziewanie, część naszej bliskiej rodziny przeniesie się z Zaodrza do naszego mieszkania blisko centrum i będzie od teraz z nami mieszkać. Moja dziecięca naiwność i radość zniknęły, kiedy dostrzegłam wcześniej skrywany strach i niepewność wśród dorosłych i zdałam sobie sprawę, że chyba jednak nie wszystko jest takie, jakie powinno być i cieszyć się nie ma tak do końca z czego. Każdy, kto przeżył świadomie okres lipcowej powodzi, zabierając się za najnowszy serial Netflixa, musi wiedzieć, że będzie musiał przy okazji zmierzyć się z doprawdy wieloma napierającymi na niego emocjami i wspomnieniami. Choć historia tam ukazana jest jedynie inspirowana wydarzeniami z 1997 roku, to rozmach, szczegółowość i idąca za nimi jakość produkcji, nie ustępują w swojej wiarygodności nagraniom z reportaży z tamtego okresu. Prawdę tamtego czasu udało się skutecznie przenieść na ekran.
Netflixowa Wielka woda to fantastycznie zrealizowany serial katastroficzny, który siłę czerpie nie tylko z tytułowego żywiołu, ale przede wszystkim ze świetnie napisanego scenariusza, który słusznie założył, że potrzeba tu jeszcze czegoś więcej, by przez 6 odcinków utrzymać zainteresowanie i zaangażowanie widzów. Tu, oprócz nieuchronnie zbliżającej się katastrofy, mamy wciągające dramaty rodzinne, burzliwe społeczne i polityczne przepychanki, całą plejadę różnych osobowości i charakterów, smutne spotkania po latach, a wszystko wzbogacone świetnymi dialogami. Na pochwałę zasługuje również strona techniczna serialu – zdjęcia czy montaż mają swój widoczny charakter i nie są bezpłciowe, czy przypadkowe, jak to zazwyczaj w naszym kraju bywa; efekty specjalne osiągnięte zarówno za pomocą komputera, jak i te praktyczne są wręcz wyśmienite i pozwalają zatrzeć granicę między realnym a wyobrażonym oraz uwierzyć, że wszystko, co na ekranie jest prawdziwe (choć to też duża zasługa scenografii). Obsada nie mogła być lepsza – Agnieszka Żulewska jest tu pierwszorzędna i jej Jaśmina Tremer to prawdziwe złoto – uparta, silna, profesjonalna, charyzmatyczna, inteligentna, bezkompromisowa, praktycznie nie do zdarcia, a jednocześnie zagubiona i odizolowana. Klnie jak szewc, ale robi to z niesłabnącą pasją, konsekwentnie i zaciekle – to z jej strony żadna „popisówa”, a jedynie część bezkompromisowego charakteru. Znamienne jest to, że pierwszym słowem jakie wypowiada serialowa Jaśka, jest właśnie soczysty, niepohamowany bluzg.
Nie tylko Żulewska robi tu kawał świetnej, aktorskiej roboty – w mojej ocenie, partnerujący jej Tomasz Schuchardt jest, wchodząc niestety w banały – po prostu świetny. Jego Marczak, niegdyś anarchista, dziś ojciec i aspirujący polityk, świetnie, po ludzku, ukazuje wewnętrzne konflikty i niespełnione potrzeby, walkę o własne interesy i dobro ogółu. Mniejszą rolą, ale jakże ujmującą, jest postać doktora Góry (Łukasz Lewandowski), któremu bezpieczeństwo szpitala na Traugutta spędza sen z powiek. Historia mieszkanki Wrocławia, chorobliwie otyłej, niezdolnej do samodzielnego opuszczenia mieszkania, odegrana przez Annę Dymną, robi spore wrażenie, jednak w pewnym momencie przestaje wybrzmiewać tak mocno, jak wcześniej i zawarta w niej dramaturgia przestaje działać.
Trudno wskazać jednoznacznie scenę, w której strach przed wodą jest najsilniejszy lub kiedy napięcie, skrupulatnie budowane przez twórców, sięga zenitu. Dla jednego widza będzie to moment, kiedy szczury uciekają w popłochu, pojawiają się na ścianach pająki, a w rzece dryfuje krowie truchło, dla drugiego zaś, kiedy ściana w wiejskiej piwnicy jest cała wilgotna, choć jeszcze wczoraj była sucha. Dla mnie, to zdecydowanie scena wyrzucanego w nocy wypalonego papierosa, który zamiast opaść w ciemności na chodnik, gaśnie na tafli wody.
Polecam zostać do napisów końcowych.
Ocena Kasi: 9/10
autor: Katarzyna Borucka
O autorce: Kasia to wielka miłośniczka kina i zwierząt. W Opolu ukończyła Kulturoznawstwo na specjalności filmoznawczo-teatrologicznej oraz Filmoznawstwo i Wiedzę o Nowych Mediach na Uniwersytecie Jagiellońskim. W czasie studiów aktywnie uczestniczyła kulturalnym życiu Opola i Krakowa, m.in. pracując w Teatrze im. Jana Kochanowskiego, pisząc dla festiwalu Etiuda&Anima czy zajmując się obsługą kina w czasie Kraków Film Festival. Uwielbia amerykańskie kino, szczególnie kino klasyczne oraz kino nowej przygody.
Najnowsze artykuły
- Opolscy policjanci w Auschwitz: Seminarium o prawach człowieka i przeciwdziałaniu dyskryminacji
- Opolska policjantka zdobywa złoty i srebrny medal w biegach przełajowych!
- Policja ratuje "złotego ptaka" z rąk 68-letniego kłusownika
- Brutalny atak w Opolu: dwaj mężczyźni zatrzymani za usiłowanie zabójstwa
- Harcerze na służbie w Szkocji